piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 19

W 2 minuty, nie więcej, byłam pod drzwiami Gabrielle. Były uchylone, a z góry było słychać jakieś krzyki. Weszłam do jej domu i powoli zaczęłam się rozglądać. Przedpokój, salon, schody, drugie piętro, drzwi na strych. Ciarki przebiegły po całym moim ciele. No fakt faktem, że strychów to ja nie znoszę ! Weszłam cicho po schodach i spojrzałam przez szparę w drzwiach. Marcus... i Gabbi... rozmawiają... a właściwie krzyczą na siebie. Odwyk, Charlotte, Nathan, dom, rodzice, policja, narkotyki. Tyle co z tego zrozumiałam. Nagle popchnęłam drzwi i spojrzałam na nich z pogardliwą miną. Oni natomiast byli przerażeni.
- Charlotte ? - odezwał się Marcus
- O czym rozmawiacie ? - spytałam - Właściwie czemu rozmawiacie ?! Nienawidzicie się ! Zapomnieliście już o tym ?! Wy nie umiecie rozmawiać ! Wy sobie zwykle do gardeł skaczecie, a teraz ?!
- Char, spokojnie. - podeszła do mnie Gabbi - Marcus przyszedł po radę. Musi z Tobą porozmawiać...
-... a za bardzo nie wie jak. - dokończył drapiąc się po głowie
- Więc ? Zamieniam się w słuch.
- Nie tutaj, nie teraz.
- Gdzie i kiedy ?
- Zobaczysz.
Pocałował mnie w policzek lekko zdezorientowany i poszedł w cholerę. Obiecuję, że przy następnej okazji łeb mu urwę, ukręcę albo piłą łańcuchową utnę ! Zdenerwowana usiadłam na krześle, które wcześniej było zajmowane przez Marcusa.
- Coś Ty taka wkurzona ? - spytała przyjaciółka
- Co ja taka wkurzona ? - powtórzyłam ironicznie uśmiechając się - Pomijając fakt, że Marcus, nadążasz ? Marcus był tutaj. Tak, właśnie tutaj. W Twoim, T.W.O.I.M. domu. - przeliterowałam wyraz `Twoim` bardzo powoli - Wy siedzicie sobie na strychu. Rozmawiacie. Tak jak my teraz, siedząc naprzeciw siebie w odległości jeden, dwa i pół metra.
Nie wiem czemu, ale to jakoś rozbawiło Gabrielle. Nie powiedziałam nic, co mogłoby być uznane jako żart.
- Bardzo zabawne.
- Przepraszam. - ledwo z siebie wydusiła leżąc na podłodze - Nie mogę się powstrzymać.
- Nie zakrztuś się. - zaczęła kaszleć - Sorry, wygadałam. To pożyczysz mi te zeszyty ? W końcu nie chodziłam do szkoły ledwo ponad miesiąc zawalając noce i dnie w szpitalu przy ukochanym. Oby się Tobie też tak poszczęściło z Oscarem.
Wstałam i poszłam do jej pokoju. Wzięłam potrzebne zeszyty i zajrzałam jeszcze na strych.
- Gabbi, jeśli było coś zadane, to przepraszam. I jutro nie idź lepiej do szkoły.
- Czemu ? - spytała wstając z ziemi i w dodatku podpierając się krzesła
- Weź to na logikę. Nie przepiszę zaległości z miesiąca w jeden... w pół dnia. To.. cześć !
I wyszłam z jej domu. U siebie usilnie próbowałam wszystko przepisać, ale tak mnie moje słuchawki i laptop podkusiły, że się na nie rzuciłam. Po chwili już siedziałam z zacieszem i słuchawkami na głowie na moim łóżku. W dodatku kołysałam się w rytm muzyki. Tak sobie teraz myślicie, że mnie porąbało, nie ? ^^ Wiem. Ale no błagam, jak to wyglądało. -.-
Z pięć minut minęło i mi się głupio zrobiło, bo miałam przepisywać zeszyty, a nie słuchać muzyki. To dezorientuje. Naprawdę. No więc wzięłam długopis w rękę i usiadłam znów przy biurku. Zastał mnie tak Oscar.
- Hej siostra. - powiedział
- Wal się.
- Tego jeszcze nie przerabialiśmy. Bardzo  miłe powitanie.
- Wyjdź.
- Byłaś u Gabrielle, słyszałem. Co u niej ? - położył się na moim łóżku
- Nie wkurzaj mnie.
- Aż tak źle ?
- Zaraz wyrzucę Cię za okno.
- Dobra, dobra. Chcę tylko wiedzieć co u mojej dziewczyny.
- Marcus z nią kręci. Idź mu przywal. Tylko .. mamy może piłę łańcuchową w piwnicy ?
- Ty się lepiej, siostra, piły łańcuchowej nie tykaj !
Dostał z poduszki. Z jaśka. Mojego ulubionego. Z twarzą głównego bohatera "Prison Break". Przystojniak. No ale spójrzmy prawdzie w oczy - mam Nathana. On jest śliczniutki. Słodki. Uroczy. Kochany. Troskliwy. Uczciwy. Tolerancyjny. Zabawny. Miły. Ładny. Stylowy. Odpowiedzialny. I zdecydowanie przystojniejszy od tego aktora. Choćby się ładniejszy znalazł, rzuciłabym się na Nathana. Tak jak na laptopa kilka minut wcześniej.... nie wnikajmy w szczegóły.
Skończyłam przepisywanie wszystkich notatek o pierwszej w nocy. I weź tu teraz idź wypoczętym do szkoły w poniedziałek w dodatku. -.-
________________________________________
A no krótszy trochę, ale dawno nie było, więc no.
Zapraszam :
http://zwierzenianastolatkiiii.blogspot.com/2012/12/rozdzia-4.html
Liczymy z moją BFF na Wasze komentarze.
Jej na tym bardzo zależy.
Tak, kochanie, będę robiła reklamy Twojego bloga, też Cię kocham Misiaku ; *
<3

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 18

- No co ? - spytałam szeptem
- Jak to co ? Dopiero się spać kładziesz ?
Oscar usiadł obok mnie i chwycił moją lodowatą dłoń.
- Pisało się wiadomości, tak ?
- Skąd wiesz ?
- Zawsze jak długo trzymasz telefon, Twoje dłonie stają się zimne.
- No proszę, jak Ty mnie dobrze znasz.
- Wiesz, mieszkamy razem pod jednym dachem od 17 lat. Jakoś Cię przejrzałem.
Oboje cicho zachichotaliśmy.
- Idź spać.
- Dobrze. Dobranoc Oscar.
- Dobranoc Charlotte.
Odwróciłam się na drugi bok, a Oscar poszedł do swojego pokoju.
Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam nad tym co będzie. Co będzie z mamą ? Co będzie z Nathanem ? Co będzie z Marcusem ? Szczerze mówiąc kocham Nathana. Problem w tym, że ciągle ciągnie mnie do Marcusa. On był moim wsparciem, moją podporą. A teraz ? Teraz pozostają mi jedynie wspomnienia. Mam wrażenie, że on już nie chce mnie widzieć. Pewnie zaprosił do siebie tą ... Dlaczego ona wszystko niszczy ?! nie dość, że wszyscy z drużyny się w niej kochają, to jeszcze cała szkoła zna ją jako liderka CheerCats. Tyle, że ona zawsze chciała Marcusa. Mojego Marcusa. Teraz w końcu go dostała. ...

Obudziłam się czując czyjś dotyk na moim policzku. Delikatne dłonie odgarniały włosy z mojej twarzy.
- Dzień dobry, Gabrielle. - powiedziałam z uśmiechem
- Jak się spało ?
- Nie mogę narzekać.
Poprawiłam poduszkę, schowałam się pod kołdrę pozostawiając na wolności tylko moje oczy.
- Gdzie Oscar ?
- Nie wiem. - wypaliłam zgodnie z prawdą - W nocy poszedł do swojego pokoju.
- Nie masz nic przeciwko...
- Jasne, że nie. - uściskałam przyjaciółkę - Leć do niego.
Gabbi tylko się uśmiechnęła i pobiegła do pokoju mojego brata. Ja wyjęłam mój telefon spod poduszki i spojrzałam na wyświetlacz. 2 nowe wiadomości, które dostałam godzinę temu.
- Kiedy tylko się obudzisz, daj mi znać.- przeczytałam na głos i otworzyłam drugą - Już nie mogę się doczekać, kiedy znów Cię zobaczę.
Od Nathana. ^^
Uśmiechałam się do siebie i wykręciłam jego numer, który tkwił mi już w pamięci. Odebrał po pierwszym sygnale.
- No cześć, piękna. - powiedział zaspanym głosem
- Obudziłam ?
- Nie. Znaczy... nie, nie obudziłaś. - zachichotał - Zamknąłem tylko na chwilę oczy.
- To może zadzwonię później ?
- Nie ! yyy.... możemy pogadać teraz. Mi to absolutnie nie przeszkadza, wręcz...
-...czekałeś na to. - dokończyłam za niego
- Dokładnie.
Nastała chwila ciszy, gdzie nasza dwójka nie mogła ukryć uśmiechów.
- Kocham Cię. - w końcu powiedział
- Wiem.
Nath liczył na coś więcej. Liczył na Ja Ciebie też. Problem w tym, że nie mogłam się na to zdobyć, czując to do dwóch różnych osób. Kochałam i Nathana i Marcusa.
Po krótkiej wymianie słów umówiliśmy się, że jutro do niego wpadnę. W końcu dziś niedziela. Muszę odrobić.... przepisać lekcje, a jutro po szkole przyniosę mu zeszyty.

Na obiedzie panowała taka sama cisza, jak przy śniadaniu. Sarah, nasza gosposia, również nie odezwała się ani słowem. Nie ruszyłam zupy pomidorowej. Nie ruszyłam ziemniaków. Nie ruszyłam jajecznicy... a nie, przepraszam. Jajecznicę wymieszałam z ziemniakami i odeszłam od stołu.
- Charlotte ! - wydarła się oczywiście mama - Wracaj tu natychmiast !
- Mamo, spokojnie.
Oscar zawsze trzymał moją stronę, mimo iż wzajemnie się denerwowaliśmy. Ciekawe co będzie, kiedy w końcu media się dowiedzą, że idealna rodzina Davies'ów przeżywa kryzys. Charlotte - poukładana i grzeczna, zawsze posłuszna, nieśmiała i uprzejma - nagle się zbuntowała, nie chodzi do szkoły, nikogo nie chce słuchać. Jaki byłby to wstyd dla tak światowej dziennikarki, jak mama. Problem w tym, że nikt nie zna naszej tajemnicy....
Spakowałam szybko torbę, ubrałam kurtkę, buty i wybiegłam z domu kierując się do Gabrielle.