piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 19

W 2 minuty, nie więcej, byłam pod drzwiami Gabrielle. Były uchylone, a z góry było słychać jakieś krzyki. Weszłam do jej domu i powoli zaczęłam się rozglądać. Przedpokój, salon, schody, drugie piętro, drzwi na strych. Ciarki przebiegły po całym moim ciele. No fakt faktem, że strychów to ja nie znoszę ! Weszłam cicho po schodach i spojrzałam przez szparę w drzwiach. Marcus... i Gabbi... rozmawiają... a właściwie krzyczą na siebie. Odwyk, Charlotte, Nathan, dom, rodzice, policja, narkotyki. Tyle co z tego zrozumiałam. Nagle popchnęłam drzwi i spojrzałam na nich z pogardliwą miną. Oni natomiast byli przerażeni.
- Charlotte ? - odezwał się Marcus
- O czym rozmawiacie ? - spytałam - Właściwie czemu rozmawiacie ?! Nienawidzicie się ! Zapomnieliście już o tym ?! Wy nie umiecie rozmawiać ! Wy sobie zwykle do gardeł skaczecie, a teraz ?!
- Char, spokojnie. - podeszła do mnie Gabbi - Marcus przyszedł po radę. Musi z Tobą porozmawiać...
-... a za bardzo nie wie jak. - dokończył drapiąc się po głowie
- Więc ? Zamieniam się w słuch.
- Nie tutaj, nie teraz.
- Gdzie i kiedy ?
- Zobaczysz.
Pocałował mnie w policzek lekko zdezorientowany i poszedł w cholerę. Obiecuję, że przy następnej okazji łeb mu urwę, ukręcę albo piłą łańcuchową utnę ! Zdenerwowana usiadłam na krześle, które wcześniej było zajmowane przez Marcusa.
- Coś Ty taka wkurzona ? - spytała przyjaciółka
- Co ja taka wkurzona ? - powtórzyłam ironicznie uśmiechając się - Pomijając fakt, że Marcus, nadążasz ? Marcus był tutaj. Tak, właśnie tutaj. W Twoim, T.W.O.I.M. domu. - przeliterowałam wyraz `Twoim` bardzo powoli - Wy siedzicie sobie na strychu. Rozmawiacie. Tak jak my teraz, siedząc naprzeciw siebie w odległości jeden, dwa i pół metra.
Nie wiem czemu, ale to jakoś rozbawiło Gabrielle. Nie powiedziałam nic, co mogłoby być uznane jako żart.
- Bardzo zabawne.
- Przepraszam. - ledwo z siebie wydusiła leżąc na podłodze - Nie mogę się powstrzymać.
- Nie zakrztuś się. - zaczęła kaszleć - Sorry, wygadałam. To pożyczysz mi te zeszyty ? W końcu nie chodziłam do szkoły ledwo ponad miesiąc zawalając noce i dnie w szpitalu przy ukochanym. Oby się Tobie też tak poszczęściło z Oscarem.
Wstałam i poszłam do jej pokoju. Wzięłam potrzebne zeszyty i zajrzałam jeszcze na strych.
- Gabbi, jeśli było coś zadane, to przepraszam. I jutro nie idź lepiej do szkoły.
- Czemu ? - spytała wstając z ziemi i w dodatku podpierając się krzesła
- Weź to na logikę. Nie przepiszę zaległości z miesiąca w jeden... w pół dnia. To.. cześć !
I wyszłam z jej domu. U siebie usilnie próbowałam wszystko przepisać, ale tak mnie moje słuchawki i laptop podkusiły, że się na nie rzuciłam. Po chwili już siedziałam z zacieszem i słuchawkami na głowie na moim łóżku. W dodatku kołysałam się w rytm muzyki. Tak sobie teraz myślicie, że mnie porąbało, nie ? ^^ Wiem. Ale no błagam, jak to wyglądało. -.-
Z pięć minut minęło i mi się głupio zrobiło, bo miałam przepisywać zeszyty, a nie słuchać muzyki. To dezorientuje. Naprawdę. No więc wzięłam długopis w rękę i usiadłam znów przy biurku. Zastał mnie tak Oscar.
- Hej siostra. - powiedział
- Wal się.
- Tego jeszcze nie przerabialiśmy. Bardzo  miłe powitanie.
- Wyjdź.
- Byłaś u Gabrielle, słyszałem. Co u niej ? - położył się na moim łóżku
- Nie wkurzaj mnie.
- Aż tak źle ?
- Zaraz wyrzucę Cię za okno.
- Dobra, dobra. Chcę tylko wiedzieć co u mojej dziewczyny.
- Marcus z nią kręci. Idź mu przywal. Tylko .. mamy może piłę łańcuchową w piwnicy ?
- Ty się lepiej, siostra, piły łańcuchowej nie tykaj !
Dostał z poduszki. Z jaśka. Mojego ulubionego. Z twarzą głównego bohatera "Prison Break". Przystojniak. No ale spójrzmy prawdzie w oczy - mam Nathana. On jest śliczniutki. Słodki. Uroczy. Kochany. Troskliwy. Uczciwy. Tolerancyjny. Zabawny. Miły. Ładny. Stylowy. Odpowiedzialny. I zdecydowanie przystojniejszy od tego aktora. Choćby się ładniejszy znalazł, rzuciłabym się na Nathana. Tak jak na laptopa kilka minut wcześniej.... nie wnikajmy w szczegóły.
Skończyłam przepisywanie wszystkich notatek o pierwszej w nocy. I weź tu teraz idź wypoczętym do szkoły w poniedziałek w dodatku. -.-
________________________________________
A no krótszy trochę, ale dawno nie było, więc no.
Zapraszam :
http://zwierzenianastolatkiiii.blogspot.com/2012/12/rozdzia-4.html
Liczymy z moją BFF na Wasze komentarze.
Jej na tym bardzo zależy.
Tak, kochanie, będę robiła reklamy Twojego bloga, też Cię kocham Misiaku ; *
<3

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 18

- No co ? - spytałam szeptem
- Jak to co ? Dopiero się spać kładziesz ?
Oscar usiadł obok mnie i chwycił moją lodowatą dłoń.
- Pisało się wiadomości, tak ?
- Skąd wiesz ?
- Zawsze jak długo trzymasz telefon, Twoje dłonie stają się zimne.
- No proszę, jak Ty mnie dobrze znasz.
- Wiesz, mieszkamy razem pod jednym dachem od 17 lat. Jakoś Cię przejrzałem.
Oboje cicho zachichotaliśmy.
- Idź spać.
- Dobrze. Dobranoc Oscar.
- Dobranoc Charlotte.
Odwróciłam się na drugi bok, a Oscar poszedł do swojego pokoju.
Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam nad tym co będzie. Co będzie z mamą ? Co będzie z Nathanem ? Co będzie z Marcusem ? Szczerze mówiąc kocham Nathana. Problem w tym, że ciągle ciągnie mnie do Marcusa. On był moim wsparciem, moją podporą. A teraz ? Teraz pozostają mi jedynie wspomnienia. Mam wrażenie, że on już nie chce mnie widzieć. Pewnie zaprosił do siebie tą ... Dlaczego ona wszystko niszczy ?! nie dość, że wszyscy z drużyny się w niej kochają, to jeszcze cała szkoła zna ją jako liderka CheerCats. Tyle, że ona zawsze chciała Marcusa. Mojego Marcusa. Teraz w końcu go dostała. ...

Obudziłam się czując czyjś dotyk na moim policzku. Delikatne dłonie odgarniały włosy z mojej twarzy.
- Dzień dobry, Gabrielle. - powiedziałam z uśmiechem
- Jak się spało ?
- Nie mogę narzekać.
Poprawiłam poduszkę, schowałam się pod kołdrę pozostawiając na wolności tylko moje oczy.
- Gdzie Oscar ?
- Nie wiem. - wypaliłam zgodnie z prawdą - W nocy poszedł do swojego pokoju.
- Nie masz nic przeciwko...
- Jasne, że nie. - uściskałam przyjaciółkę - Leć do niego.
Gabbi tylko się uśmiechnęła i pobiegła do pokoju mojego brata. Ja wyjęłam mój telefon spod poduszki i spojrzałam na wyświetlacz. 2 nowe wiadomości, które dostałam godzinę temu.
- Kiedy tylko się obudzisz, daj mi znać.- przeczytałam na głos i otworzyłam drugą - Już nie mogę się doczekać, kiedy znów Cię zobaczę.
Od Nathana. ^^
Uśmiechałam się do siebie i wykręciłam jego numer, który tkwił mi już w pamięci. Odebrał po pierwszym sygnale.
- No cześć, piękna. - powiedział zaspanym głosem
- Obudziłam ?
- Nie. Znaczy... nie, nie obudziłaś. - zachichotał - Zamknąłem tylko na chwilę oczy.
- To może zadzwonię później ?
- Nie ! yyy.... możemy pogadać teraz. Mi to absolutnie nie przeszkadza, wręcz...
-...czekałeś na to. - dokończyłam za niego
- Dokładnie.
Nastała chwila ciszy, gdzie nasza dwójka nie mogła ukryć uśmiechów.
- Kocham Cię. - w końcu powiedział
- Wiem.
Nath liczył na coś więcej. Liczył na Ja Ciebie też. Problem w tym, że nie mogłam się na to zdobyć, czując to do dwóch różnych osób. Kochałam i Nathana i Marcusa.
Po krótkiej wymianie słów umówiliśmy się, że jutro do niego wpadnę. W końcu dziś niedziela. Muszę odrobić.... przepisać lekcje, a jutro po szkole przyniosę mu zeszyty.

Na obiedzie panowała taka sama cisza, jak przy śniadaniu. Sarah, nasza gosposia, również nie odezwała się ani słowem. Nie ruszyłam zupy pomidorowej. Nie ruszyłam ziemniaków. Nie ruszyłam jajecznicy... a nie, przepraszam. Jajecznicę wymieszałam z ziemniakami i odeszłam od stołu.
- Charlotte ! - wydarła się oczywiście mama - Wracaj tu natychmiast !
- Mamo, spokojnie.
Oscar zawsze trzymał moją stronę, mimo iż wzajemnie się denerwowaliśmy. Ciekawe co będzie, kiedy w końcu media się dowiedzą, że idealna rodzina Davies'ów przeżywa kryzys. Charlotte - poukładana i grzeczna, zawsze posłuszna, nieśmiała i uprzejma - nagle się zbuntowała, nie chodzi do szkoły, nikogo nie chce słuchać. Jaki byłby to wstyd dla tak światowej dziennikarki, jak mama. Problem w tym, że nikt nie zna naszej tajemnicy....
Spakowałam szybko torbę, ubrałam kurtkę, buty i wybiegłam z domu kierując się do Gabrielle.

środa, 21 listopada 2012

Informacja !

Dziewczyny miło, że nominujecie mnie do tego całego Liebster Blog, czy coś, ale ja naprawdę nie jestem tym zainteresowana. Wspomniałam o tym już na jednym z moich blogów. Jest mi miło, że mnie nominujecie, ale serio nie wezmę w tym udziału ; )



poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 17

*Nathan*
Kiedy Char wychodziła, nie czułem już bólu. Sprawiła, że od razu poczułem się lepiej. Później przez resztę dnia uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Pod wieczór włączyłem telewizor. Przyłączył się do mnie również Siva.
- Stary - zaczął - martwię się o Ciebie.
- O co chodzi ? - spytałem wybuchając śmiechem
- No właśnie o to ! Cały dzień się śmiejesz ! Co ta Charlotte z Tobą zrobiła ?!
- Sprawiła, że wiem co to miłość.
Wstałem z wygodnej kanapy, wsparłem się o kule i poszedłem do pokoju, który przygotował dla mnie Seev. Całą noc pisałem z Charlotte. Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale dzięki niej jestem wreszcie szczęśliwy.

*Charlotte*
Kiedy szłam do domu, uśmiech nie odstępował mnie na krok! Cieszyłam się, że po kłótni z mamą mogłam wyżalić się komuś komu ufam bezgranicznie. Postanowiłam zaprosić Nathana na obiad. Niestety dopiero w niedzielę. Jutro muszę iść po lekcje do Gabrielle. Czeka mnie tylko dzisiaj coś bardziej ekstremalnego - muszę pogodzić się z mamą. Nie chcę się z nią kłócić, ale też nie chcę wyciągać pierwsza ręki.
Szłam do domu z lekką niechęcią. Wolałabym rzucić się do ucieczki i wyjechać gdzieś z Nathanem a zawsze. Wyjęłam z torby klucze i przekręciłam w zamku. Kiedy weszłam zobaczyłam jak w salonie bawią się goście, moi rodzice, brat i przyjaciółka. Szybko zamknęłam drzwi frontowe, których i tak nie było słychać w głośnej muzyce, i pobiegłam do swojego pokoju. Zablokowałam drzwi i rzucając się na łóżko zaczęłam cicho łkać. Widać moja mama niczym się nie przejęła. A już zaczynała być wiarygodna z tym swoim udawanym współczuciem. Zawsze kiedy uciekałam do Marcusa, moi rodzice wyznawali zasadę Jak zgłodnieje, to wróci. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Char, otwórz. To ja i Oscar. - mówiła Gabbi
Nie odzywałam się. Miałam nadzieję, że pomyślą, że jeszcze nie wróciłam.
- Nie udawaj, że Cię nie ma. Widzieliśmy, jak wbiegasz po schodach. - oświadczył Oscar
Odblokowałam zamek w drzwiach w geście cichego zaproszenia. Do środka wpadli mój brat oraz przyjaciółka.
- Charlotte.
Powiedziała troskliwie Gabrielle i przytuliła mnie mocno. Ja natomiast skuliłam się w rogu łóżka chowając się jednocześnie za szafą.
- Wyłaź stamtąd. - rozkazał Oscar
- Odezwij się chociaż.
Ciągle nic nie mówiłam. Czułam w gardle ucisk. Dlaczego moja mama była taka... sztuczna ?! Mogłaby mieć wszystko ! Stać ją na to ! Dlaczego, skoro tak mnie nienawidzi, nie wyśle mnie gdzieś za granicę i nie zostawi jakimś obcym ludziom ?!
- No mów coś ! Kurde, martwię się o Ciebie ! - Oscar potrząsnął mną lekko
Spojrzałam na niego jedynie obojętnie i schowałam głowę w ramionach.
- Znowu płakałaś ? - spytał mój brat
Uniosłam głowę z wyrazem `Oh, you don't say!`.
- Jak to znowu ? - spytała Gabrielle
- No normalnie ! Charlotte, do cholery, odezwij się !
Nie, pomyślałam. Położyłam tylko palec na ustach i powiedziałam w myślach `Cicho, bo jeszcze Cię na dole usłyszą` - co było praktycznie niemożliwe.
Wtedy do mojego pokoju weszła mama z tym swoim uśmieszkiem. Jak gdyby nigdy nic.
- O ! Tutaj jesteście ! - wskazała palcem na Oscara i jego dziewczynę... o mnie nie było nawet mowy - Chodźcie, bez Was to nie zabawa !
Widocznie była pijana. Cóż, nawet najlepsze, najbardziej znane dziennikarki potrafią się zabawić. Ale czemu by nie ? W końcu to były jej urodziny. Miała prawo... Zresztą, do czego ona nie ma prawa ?
Schowałam się jeszcze bardziej za szafę obok łóżka i skuliłam w kłębek. Gdybym tylko miała jakieś zwierzątko, nie wiem... chomika chociaż (!), które poprawiłoby mi humor swoim kochanym zachowaniem.... Ale mama nigdy by się na to nie zgodziła.
Chwilę później wyszła machając ręką jakby jej to nie obchodziło. Oscar, chyba pierwszy raz odkąd pamiętam, przytulił mnie. Ale nie za mocno, po prostu przytulił. Delikatnie. Jak siostrę. Po chwili dodał :
- Znalazłaś te papiery ? - właściwie brzmiało to jak stwierdzenie
- Tak. Na strychu. - odezwałam się w końcu, a Oscar i Gabbi odetchnęli z ulgą - 5 lat temu.
I łzy znów zaczęły spływać po moich policzkach.
- Nie płacz. - powiedzieli równo i przytulili mnie
Byli kochani. Pozwoliłam im zostać na noc u mnie w pokoju. Zablokowałam drzwi, bo nie chciałam gości bez zaproszenia.
W nocy nie mogłam spać. Ale natychmiast się uśmiechnęłam, gdy na mój sms o treści `Śpisz ?` wysłany o godzinie 2:31 do Nathana, dostałam odpowiedź jakieś 18 sekund później `Nie. Widocznie cierpimy na bezsenność. Co u Ciebie ? Bo mi strasznie się nudzi !!!`.
Pisaliśmy całą noc, aż w końcu, zmęczona i niewyspana, napisałam mu ostatnią wiadomość `No... bezsenność rzeczywiście daje się we znaki. Kończę i idę spać ! Bo inaczej się dzisiaj nie spotkamy :-*`. Gdy tylko wślizgnęłam się pod kołdrę obok Gabrielle, Oscar leżący dotychczas na podłodze otwarł oczy i wbił we mnie swój wzrok...

niedziela, 11 listopada 2012

Informacja !!!

Pewnie wiecie, że kilka rozdziałów pojawiło się w czasie teraźniejszym .
Otóż, robię małą zmianęjednocześnie powracając do dawnych zasad .
Mianowicie, będę znów pisała w czasie przeszłym .
Więc już następny rozdział napiszę `po staremu` .
Postaram się go dodać dzisiaj, ale jeśli nie dam rady obiecuję, że będzie jutro .
Buziaki, Wasza Vicki ; *

sobota, 27 października 2012

Rozdział 16

*Nathan*
Do pokoju wchodzi zapłakana Anne.
- Co się stało ? - pytam
- Marcus - załamuje głos - ...on powiedział...że nie chce mnie znać !
`Więc po jakiego ch**a do mnie przychodzisz ?!` - myślę
- Ale o co chodzi ? - siada obok mnie
- Ja... ja tylko... - zbliża się do mnie
Wiem, że chce mnie pocałować, ale nie zrobię tego Charlotte. To ją kocham.
Sprawnym ruchem ręki odpycham Anne od siebie i siadam kawałek dalej.
- Wyjdź. - rozkazuję cicho, patrząc w ekran telefonu
Piszę wiadomość do Char
`Kotek ? Co byś powiedziała na spotkanie ? Oczywiście u Sivy, bo w tym stanie nie nadaję się do łażenia po mieście. Tęsknię za Tobą. Chcę Cię zobaczyć, mnie więcej teraz ! Kocham Cię ! <3`
Wysłany !
*Charlotte*
Znowu niezręczna cisza. Przerywa ją jednak dźwięk mojego telefonu. Wyciągam Lumie z torebki i widzę, że Nath do mnie napisał. Uśmiecham się, gdy czytam smsa. Po chwili odpisuję :
`Już tęsknisz ? Widzieliśmy się kilka minut temu ! Głupek :-* ! A do Sivy będę mogła wpaść dopiero jutro. Dziś mama wyprawia urodziny...:/ Ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy. Ja też Cię kocham ! <3`
Po kilku minutach jesteśmy pod naszą willą. Wchodzę do środka po cichutku. Już chcę wejść do swojego pokoju, ale słyszę , jak rodzice rozmawiają w sypialni.
- Nicolasie, ona już ma zaległości z całego miesiąca ! - mówi szeptem mama
- Emilie, uspokój się.
- Ale dzisiaj dzwoniła do mnie dyrektorka. Jest zaniepokojona nieobecnością Charlotte.
- Ciii, spokojnie. Dziś jest Twój dzień, nie przejmuj się wybrykami naszej córki. Jeszcze nauczy się odpowiedzialności.
- Mam nadzieję, Nicolasie, mam nadzieję.
Wtedy rodzice wychodzą z pokoju i dostrzegają tylko zamykające się z hukiem drzwi mojej sypialni.
- Charlotte ? - woła mama
- Dajcie mi spokój ! - odgryzam się i zamykam drzwi na klucz
Kładę ... rzucam się na łóżko i zły same zaczynają płynąć po moich policzkach. Dlaczego rodzice nie rozumieją, że ten `mój kolega, który miał wypadek` coś dla mnie znaczy ?! Głupia rodzina !
Nie wiem ile czasu minęło zanim wszyscy goście zeszli się do naszego domu. Mimo mojego złego humoru, mama nie zamierzała mi odpuścić.
- Charlotte ? - mówi przez drzwi - Otwórz. Musisz się przygotować. Przyjdzie Gabrielle i musisz naszykować dla niej muzykę.
- Po co ?
- Bo będzie tańczyć ? To chyba oczywiste ! I poprosiła mnie, żebym zaprosiła znajomych na jej pokaz.
`Mama ściemnia` - buczy w mojej głowie
- Dlaczego kłamiesz ? Nie umiesz po prostu się przyznać do błędu ?
- Jakiego błędu ?
- Takiego, że w ogóle nie oddałaś mnie do domu dziecka, kiedy była taka okazja !
Biorę w rękę torbę, zapinam się pod szyję i obwiązuję szalikiem. Jest zimno. O wiele zimniej niż było rano.
Gwałtownie otwieram drzwi, wymijam mamę mierząc ją złośliwym wzrokiem i zbiegam na dół. Bez słowa przywitania wychodzę z domu.
Kieruję kroki do domu Sivy. Nie do końca pamiętam gdzie mieszka, ale znam tamtą okolicę. Kiedy jestem w połowie drogi, szturcha mnie jakaś dziewczyna.
- Ej ! Uważaj trochę !
- Przepraszam.
Jest cała zapłakana... TO ANNE ! Tylko co ona tam robiła ?
Kiedy dochodzę do domu Sivy, który cudem udaje mi się odnaleźć, drzwi się otwierają. Stoi w nich uśmiechnięty chłopak. Ten sam, który pomógł Nathanowi wyjść wtedy z auta.
- Cześć. To ja, Charlotte. Nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz, ale..
- Tędy. Nathan siedzi w salonie. Musisz iść prosto i w lewo. - uśmiecha się szerzej
- Dzięki.
Odpowiadam i idę tam, gdzie mnie pokierował. Gdy wchodzę do salonu, widzę, że Nath na mnie czekał. Mimo wszystko. Mówiłam mu, że nie przyjdę, ale on czekał.
- Nath ? Wszystko ok ? Jesteś jakiś zamyślony.
- Była tu Anne. Mówiła mi, że Marcus się na nią zezłościł, i że powiedział jej, że nie chce jej znać. No więc się rozpłakała i przyszła do mnie. Wyżaliła się, a ja jej słuchałem. W pewnym momencie nachyliła się nade mną. Wiedziałem co zamierza, więc tak szybko jak ninja odepchnąłem ją i kazałem wyjść. Później napisałem do Ciebie. Chciałem się z Tobą spotkać i wszystko Ci powiedzieć. Ale Ty nie mogłaś. A mimo wszystko ja tu czekałem, bo wiedziałem, że przyjdziesz. Swoją drogą, jak tam imprezka u mamusi ?
-Wow.
Zdziwiona jego odpowiedzią na jednym wydechu, powiedziałam tylko `wow`. Co miałam innego powiedzieć ? Ledwo co zrozumiałam tą paplaninę słów. On na serio musi czasami brać oddech, bo inaczej ta astma go ograniczy.
- Nie byłam na urodzinach. Znaczy byłam w domu, ale zamknęłam się w pokoju. - mówię w końcu
- Dlaczego ?
Nathan wykonuje gest w stylu `chodź się przytul, bo widzę, że masz beznadziejny humorek`. Siadam obok niego i przytulam jak najmocniej.
- Ałć. - słyszę
- Przepraszam. A tak w ogóle, to co Cię jeszcze boli ?
Nath podciąga koszulkę. Moim oczom ukazuje się biały bandaż.
- Brzuch najbardziej. Trochę tylko głowa i noga. - uśmiecha się do mnie niepewnie
- Oj mój biedulek.
Obsypuję go całusami, a on chichocze. ^^

sobota, 20 października 2012

Rozdział 15

*Charlotte*
Za kierownicą widzę Oscara. Ma zmieszany wyraz twarzy. Dostrzegam, iż obok niego siedzi Marcus.
- Hej śliczna. - mówi - Nie masz nic przeciwko temu, że kumpluję się z Twoim bratem ?
- Nie. Ależ skąd. - dodaję ironicznie - Ale jesteś ostatnią osobą, którą chciałabym teraz widzieć.
Marcus z uśmiechem wychodzi z auta i idzie w kierunku jakiejś rudej dziewczyny. Z daleka krzyknął do niej `Anne!`. Jeszcze tej szmaty tu brakowało. Wchodzę szybko do samochodu i pomagam Nathanowi.
10 minut później jesteśmy pod jakimś domem:
- Mój przystanek. - mówi Nath
- Tu mieszkasz ? - pytam
- Nie ja. Mieszka tutaj mój dobry kumpel Siva. Zatrzymam się u niego dzisiaj.
- A Twoja mama ?
- A moja mama powiedziała, że musi wyjechać i dom został na mojej głowie. Nie chcę siedzieć sam. Zwłaszcza teraz.
- Rozumiem. To...cześć. Widzimy się później.
Nathan uśmiecha się do mnie i przy pomocy Sivy (domyślam się, że to on) wychodzi z auta.
Kiedy zamykam drzwi samochodu, Nath puszcza do mnie oczko. Wtedy i ja się uśmiecham i odjeżdżamy.

*Oscar*
Jedziemy w ciszy. Zaczyna robić się niezręcznie. Muszę jej w końcu powiedzieć prawdę.
- Czemu się nie odzywasz ?- pytam
- Nie ma takiej potrzeby.
Charlotte wgramoliła się na przednie siedzenie obok mnie i patrzy na drogę przed nami.
- Jest. Muszę powiedzieć Ci coś na temat Anne.
- Wiem wszystko. Znaczy domyślam się wszystkiego. Marcus znalazł sobie nową dziewczynę. To by wszystko wyjaśniało.
- Nie. Źle myślisz. Marcus musiał się z nią spotkać, żeby wyjaśnili sobie wszystko. Ona ciągle go kocha...
- No właśnie. - nie pozwoliła mi dokończyć
- Ona ciągle go kocha, ale on ciągle kocha Ciebie.
- Wierzysz mu ? Mi się wydaje, że znowu coś wymyślił. Głupia historyjka, w którą ma wierzyć każdy.
- Słuchaj, to nie tak.
- A jak ? - wbija wzrok we mnie - Oświeć mnie.
- Marcus musiał spławić Anne. Powiedział mi, że jej nienawidzi. Oszukała go. Mówiła, że go kocha, ale tak nie było. Zajmowała się tylko swoją drużyną cheerleaderek. Po wygranych meczach krzyczała do mikrofonu, jak to ona bardzo go kocha, ale wszystko było fikcją. Kiedy się o tym dowiedział, zerwał z nią. Wtedy zrozumiała co straciła. Od tamtej pory nachodziło go, błagała o wybaczenie. Wiesz ile razy chciała, żeby do niej wrócił ?
- I skąd to wszystko wiesz ?
- Może zapomniałaś, ale jestem w tej szkole dłużej od Ciebie. Widziałem na własne oczy, co dzieje się z moim kumplem. A resztę powiedział mi Marcus.
- Aha. Teraz to wielki kumpel, ale jak....
- Co jak ?
- Nieważne.
- Powiedz.

*Charlotte*
W ostatniej chwili zdaję sobie sprawę z tego, że mój brat nic nie wie o narkotykach... Może trochę dowiedział się od Marcusa. Ale tylko tego, że był dilerem. O tym, że ja też byłam w to zamieszana nie miał pojęcia.
- Powiedz. - patrzy na drogę, jednak co chwila zerka na mnie poważnie
- Wiesz kim był ... kim jest Marcus. Ciągle jesteście kumplami ? On nie boi się, że go wydasz ?
- Część jego długów, to właśnie ja pomagałem mu spłacić.
- Nie wierzę. - sugeruję kpiąco
- Musisz.
- Po co on w ogóle spotkał się z Anne ?! - zmieniam temat
- Dlatego, żeby jej wyjaśnić, że on kocha Ciebie. Ile razy mam Ci to tłumaczyć ?
- Możesz jeszcze raz.
- Obiecaj mi, że teraz się nie zdenerwujesz, ok ?
- Chcę znać prawdę.
- Anne robiła wszystko, żeby się Ciebie pozbyć. Idąc na spotkanie z Marcusem myślała, że chce do niej wrócić.
- Myliła się. - mówię cicho
- Dokładnie. Teraz zobaczy, że to jednak nie miało sensu. Bo on ciągle kocha Ciebie.
- Ale ja go już nie kocham.... tak mi się wydaje.
- Widzisz ?
- Ale ja chcę być z Nathanem. Jestem tego pewna.
- Dobrze, rozumiem. Ale pomyśl nad tym jeszcze. Marcus to dobry kumpel i dbał o Ciebie kiedy z nim byłaś.
`Tego bym nie powiedziała`, myślę....

*Nathan*
Kiedy Siva mnie przyjął, ulżyło mi trochę. Nadal nie pamiętam co dokładnie się wtedy stało, ale jestem pewien, że ciągle odczuwam ból po tym uderzeniu. Jakby w jednej chwili, ktoś zamknął mnie w jakimś ciasnym, ciemnym pomieszczeniu i zadał cios setkami sztyletów. Ból był nie do opisania. Myślałem, że to już koniec. Nawet kiedy siadam na kanapie muszę powstrzymać ten wyraz twarzy, który zdradza moje niezadowolenie. Char mówiła, że miałem potłuczoną czaszkę i żebra. Do tego ta noga. Jak to się stało ?
- Przynieść Ci coś do picia ? - pyta Siva
- Dzięki. Zdżemnę się trochę. Jestem wykończony. Szpitalne łóżka są strasznie nie wygodne.
Oboje zaczynamy się śmiać. Jednak mi ciągle sprawia to ból. Kiedy podwijam koszulkę widzę bandaże. Są tak ciasno owinięte wokół mojego brzucha, klatki piersiowej i pleców, że ledwo oddycham.
Rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Siva idzie otworzyć. Słyszę:
- Mogę zobaczyć się z Nathanem ?
- Jasne. - w głosie Sivy można wyczuć zakłopotanie. - Wejdź.
Już z korytarza widzę kto to....

sobota, 13 października 2012

Rozdział 14

*Charlotte*
Otwieram oczy i widzę Nathana z uśmiechem na twarzy. Ale on ciągle ma zamknięte oczy !
- Nathan ? - zaczynam szeptać - Nath ? Jaja sobie ze mnie robisz ? No ja tu ryczę a Ty ... - nie mogę dokończyć
Pan Sykes rzuca się na mnie mimo wysiłku, jaki sprawia mu ruch.
- Ty idioto ! Co za koleś ! Teraz ja wylądowałabym w szpitalu na zawał !
- Spokojnie. - przyciąga mnie do siebie i składa na ustach namiętny pocałunek - Kocham Cię. - dodaje szeptem na co ja tylko się uśmiecham
- Muszę zadzwonić do mamy. Wyszłam bez słowa z domu.
Sięgam po telefon. Jednak moja mama jest szybsza.
- Tak mamo ? - odbieram
- Gdzie jesteś ?!
- W szpitalu.
- Co się stało ?!
- Nic. Jestem u kolei. Miał wypadek.
- Tylko mi nie mów, że pędził jak szalony na motorze.
- Nie. On... powiem Ci w domu.
- No dobrze. - wzdycha - Kiedy będziesz ?
- Jakoś na obiad ?
- Dobrze. Do widzenia.
- Do widzenia, mamo.
Nathan patrzy na mnie z miną 2-letniego dziecka.
- Co ?
- Zabierz mnie na obiad ! Tutaj mają ohydne żarcie !
- Nie mogę.
- Dzisiaj i tak mnie wypisują. Błagam !
- Dzisiaj ?!
Nath nic nie odpowiada, tylko wskazuje na spakowaną torbę z Nike.
- Ale się cieszę !
Rzucam mu się na szyję. Po chwili słyszę cichutkie `auć`, więc zwalniam uścisk.
- O rety ! Udusisz mnie z tej miłości.
Kiedy prezentuje jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, całuję go delikatnie. Wtedy wchodzi lekarz :
- Dzień dobry panie Sykes. O ! Widzę, że ma pan gościa.
- Tak. - odpowiadam nieśmiało - Czyli mogę go zabrać do domu ?
Zabrzmiało to tak, jakbyśmy ze sobą mieszkali. Charlotte poćwicz nad słowotokiem.
- Jeszcze tylko jedno badanie. Zajmie to około 30 minut.
- Dobrze, poczekam. Tylko szybko mi go oddajcie.
- Spokojnie, cierpliwości.
Lekarz pomaga Nathanowi wsiąść na wózek i kiwając mi na pożegnanie, Nath znika za drzwiami.
Po godzinie zaczynam się martwić, że nie wraca. Dzwoniłam do Oscara, powiedział, że poszedł z Gabrielle w jego sekretne miejsce. Wow ! Jemu serio zależy na tej dziewczynie !
W końcu ! Drzwi się otwierają, a w nich stoi Nathan z kulami w rękach i uśmiechem na twarzy. Jest już ubrany. Ma na sobie miodowe spodnie opuszczone w kroku, biały t-shirt, czarną bejsbolówkę i czapkę beenie. Wygląda jak zawsze świetnie. Uśmiecham się i pomagam mu dokuśtykać do łóżka. Ma nogę w bandażach. Podobno lekkie zwichnięcie i nie musi mieć gipsu.
Kiedy już wszystko jest naszykowane, biorę torbę Nathana. Jest leciutka, tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Drugą ręką chwytam jego dłoń.
- Jak już mamy z tego wyjść, to razem. - mówię
Uśmiechamy się do siebie. Wychodzimy ze sali. Idziemy długimi, wąskimi, biało-niebieskimi korytarzami szpitala. Kiedy z niego wychodzimy, dostrzegam auto mojego szofera. Podchodzę, ale za kierownicą widzę....

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 13

*Charlotte*
Budzę się w swoim pokoju. Promienie słoneczne przebijają się przez firanki w oknie obok łóżka. Słyszę, jak mama rozmawia z moim bratem.
- Jest silna. Poradzi sobie. - mówi Oscar
- No nie wiem. Jest taka wrażliwa...
- Ja jej  to powiem. Ty idź odpocznij.
Drzwi do mojego pokoju otwierają się. Wchodzi Oscar w samych dresach i full capie. Patrzy na mnie troskliwie. Wzrokiem przesyła współczucie.
- Charlotte - zaczyna - jest coś, o czym musisz wiedzieć.
- Mama zapomniała kupić Ci nowego t-shirtu ? - pokazuję na jego nagi tors
- Nie żartuj. Tu chodzi o coś poważniejszego.
- Więc ? O co ? - denerwuję się    
- O Nathana...on...

*Oscar*
Natychmiast wyprowadziłem Char ze szpitala. Nie mogła na to patrzeć. Nie spałem całą noc. Ciągle słyszałem jak płacze. Kiedy ucichła przyszedłem do niej. Nie wiem czemu, ale musiałem sprawdzić jej puls. Spała ...
Rano dostaję telefon ze szpitala. Dzwonią do Char ale ja akurat jestem w pobliżu. Odbieram i momentalnie robię się smutny. 
Nathan to mój kumpel. Znamy się niewiele, ale jest całkiem spoko. Jak ja mam jej to powiedzieć ?!

**Charlotte*
Nie ! Dlaczego znów go tracę ?! Kocham go ! Nie chcę, żeby mnie opuszczał ! Nie teraz ! Przez cały miesiąc przy nim byłam. On nie może sobie tak po prostu odejść. Kiedy Oscar powiedział mi, że Nath znów zasnął... Ugh ! Muszę jechać do szpitala ! Muszę jechać do niego ..
Ześlizguję się powoli z łóżka i słabym krokiem ruszam do garderoby. Wyciągam z niej czarne, obcisłe spodnie, białą koszulę z ćwiekami wzdłuż guzików i szarą, jeansową kamizelkę. Kiedy już się ubrałam, biorę czarną torbę i full cap Oscara. Schodzę na dół i z szafy w korytarzu wyciągam skejty. W ręce komórka w nowiutkiej obudowie. Na uszach kolczyki w kształcie nutek od mojej mamy. 


W końcu wychodzę i kieruję kroki do szpitala. Muszę się tam dostać jak najszybciej. Martwię się o niego. Ale on ... on przecież ... przecież jego serce przestało bić ! Nie. Muszę odgonić te myśli.
Nim się orientuję docieram do szpitala. Mimo mojej traumy wchodzę do windy, by znaleźć się przy Nathanie szybciej. Prawie tracę równowagę, ale cieszę się, że jadę sama. Co by sobie ludzie pomyśleli ? Wybiegam z windy i pędzę do sali, w której leży mój ukochany. Jest ! Wchodzę i nie mogę wydusić z siebie ani słowa ... Siedzi przy nim Anne !!! Na szczęście nie orientuje się, że weszłam.
- Kochanie, jeśli się tylko obudzisz, będziemy mogli być razem już na zawsze. - uśmiecha się do niego i ściska jego dłoń
Dokładnie tak jak ja wczoraj. Szybko wychodzę i idę do recepcji.
- Przepraszam. - zaczynam - Widziałam jakąś dziewczynę u mojego chłopaka. Mogłaby mi pani powiedzieć, kto to jest ?
- Momencik. Jak nazywa się pani chłopak ?
Pyta, więc jej odpowiadam. Patrzy na mnie jak na wariatkę. Kilka razy muszę pytać, czy nic jej nie jest. W końcu nadchodzi odpowiedź.
- Mówiła, że nazywa się Anne Carter, i że jest jego dziewczyną.
- Ugh ! Jak mogła ? Nienawidzę jej.
- Tylko niech pani nikomu nie mówi, że pani powiedziałam. Nie powinnam..
- Spokojnie. Nikomu nie powiem. Ale mam jeszcze jedną prośbę.
Mówię, że chciałabym, aby wyprosiła tą całą Anne. Od początku szkoły jej nie lubiłam. Kiedy byłam z Marcusem, patrzyła na mnie groźnie, a później mi go odbiła. Nie będzie tak z Nathanem. Nigdy go nie oddam !
Idziemy w kierunku sali, i gdy otwieramy drzwi, ona ciągle obok niego siedzi.
- Przepraszam, ale powinna pani wyjść. - mówi pielęgniarka
- Dlaczego niby ? - Anne spogląda na mnie - A .. rozumiem.
- Okłamała mnie pani. Nie powinna była pani tu wchodzić.
- Ach tak ? Myślałam, że jako jego dziewczyna mogę przy nim być.
Pielęgniarka nie wie co zrobić, więc interweniuję.
- Anne wyjdź stąd ! Dobrze wiesz, że on by nawet na Ciebie nie spojrzał.
- Oj biedulka. Myślisz, że on Cię kocha ? - zbliża się do mnie - Żałosna jesteś.
- A Ty będziesz miała kłopoty, jeśli stąd nie wyjdziesz. - uśmiecham się zadziornie
W jej oczach widzę tylko tysiące gróźb. Bierze swoje rzeczy i szturchając mnie wychodzi ze szpitala. Kiedy już pielęgniarka zostawia nas samych, wybucham płaczem. Podchodzę do łóżka, na którym leży chłopak, którego kocham. Chcę mu to powiedzieć. Wykrzyknąć. Wygląda, jakby spał i zaraz miał się obudzić.
- Kocham Cię. - szepczę
Biorę jego dłoń i pozwalam, aby dotknęła mojego mokrego policzka. Na chwilę zamykam oczy i uśmiecham się na myśl, że on w końcu się obudzi. Gdy je otwieram...

piątek, 5 października 2012

Rozdział 12

*Oscar*
Oj ! Nie dobrze ! Nie dobrze ! Jejku ! Jak ja panikuję !
Razem z Gabrielle przemierzamy korytarze szpitala.
- Paliwo Ci się kończy ? - kpi ze mnie, kiedy podpieram się ściany
- Nie. Kolka mnie złapała.
Zdyszany siadam na zimnej podłodze przed salą. Gabbi wchodzi do środka
- Oscar ! - słyszę

*Charlotte*
Budzę się w ramionach Nathana. O nie ! Szybko wstaję z łóżka szpitalnego, ale przy moich zdolnościach budzę także jego.
- Gdzie idziesz ślicznotko ? - pyta
Chcę przeprosić, ale wczoraj za dużo razy powiedziałam to słowo
- Idę się napić. - kłamię
- Wróć szybko. Ciężko mi się oddycha bez zapachu Twoich perfum.
Uśmiecham się od razu. Całuję go delikatnie w usta i wychodzę. To było słodkie... on jest słodki.
Na korytarzu wysyłam sms do Gabrielle : Natychmiast przyjeżdżajcie do szpitala ! Chodzi o Nathana !
Czekam aż sms się wyśle. Schodzę na dół, do kuchni. Biorę w rękę dwa kubeczki z budyniem czekoladowym i wracam do sali, w której leży Nath. Z uśmiechem podaję mu budyń
- Smacznego śpiochu.
- Ja wcale nie ... - przerywa mu ziewnięcie - ... spałem.
- Przeciągasz się, ziewasz, a kiedy weszłam, miałeś zamknięte oczy.
- Mama się o Ciebie nie martwi ?- zmienia temat
- Mówiłam jej, że całe dnie siedzę u Gabbi i robimy jakiś projekt na chemię.
- Nie sprawdzi tego ?
- Nie zmieniaj tematu ! Spałeś i tyle ! - śmieję się
- Nie spałem. - mówi niewyraźnie z łyżeczką w buzi
- Co śpiochu ?
- Nic.
Nathan udaje obrażonego, a ja znów patrzę na komórkę. Zero odpowiedzi. Nagle do sali wpada Gabbi
- Oscar ! - krzyczy

*Gabrielle*
Jak dobrze jest znów zobaczyć Nath'a z otwartymi oczami ! Od razu wołam Oscara.
- Co się stało ?! - wbiega - Nathan, stary, Ty żyjesz ! - witają się uściskiem ręki - Już zwątpiłem.
Kiedy tylko wypowiada dwa ostatnie słowa dostaje kuskańca od Char.
- Nie rozumiem. - wcina się Nath
Cała trójka tylko na siebie patrzy. To będzie dość dziwne...

*Nathan*
Że co ?! Ty żyjesz ! Już zwątpiłem ! Nic z tego nie rozumiem. Nagle Charlotte chwyta moją dłoń.
- Nathan... nie mam pojęcia, jak na to zareagujesz, ale, błagam, nie denerwuj się.
Kiedy ściska moją rękę bardziej, a cała trójka zaczyna opowiadać, myślę, że to cud, że w ogóle się obudziłem. Ale robi mi się słabo, zaczynam kaszleć, po chwili tracę przytomność... ciemność...
Charlotte ? Gdzie jesteś ? Boję się ....

*Charlotte*
Nie mogę w to uwierzyć ! W głowie cały czas widok tego przeklętego urządzenia pokazującego podłużną, zieloną kreskę i okropny dźwięk ! Chcę rozwalić ten monitor, ale Gabrielle i Oscar mnie wyprowadzają. Płaczę na korytarzu dopóki również nie widzę ciemności, tak jak Nathan. Od miesiąca marzyłam, żeby otwarł oczy i kiedy w końcu ze mną porozmawiał ...

środa, 3 października 2012

Rozdział 11

*Nathan*
O kurde.. Głowa mnie boli. I jeszcze brzuch i klatka piersiowa. A skoro już tak narzekam, to nie mogę ruszać ręką. Otwieram oczy. Najpierw ostre światło bije mnie po tęczówkach, chwilę później się uspokaja. Patrzę w lewo. Piękny krajobraz za oknem. Jesienne liście zdobią chodniki w parku. Przerzucam wzrok w prawą stronę. Widzę jakąś dziewczynę, która ... -,- to dlatego nie mogłem ruszać ręką. Ściska ją mocno, a jej głowa oparta jest o łóżko. Chyba śpi. Nie mogę dostrzec jej oczu przez burzę brązowych włosów.... CHARLOTTE ! Chciałbym jej coś powiedzieć, ale nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa. O co tu chodzi ? Co się stało ? W końcu udaje mi się odchrząknąć i ledwo co wypowiadam jej imię. Ona powoli unosi głowę i odgarnia włosy. Dopiero teraz widzę jej pełne, różowe usta, mokre policzki i podkrążone oczy. Patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Nathan ? - pyta po chwili - Nathan, obudziłeś się ! - podnosi moją dłoń i pozwala mi potknąć jej policzka
- Płakałaś...
- Bałam się.
- Czego ? Przecież wszystko jest dobrze.
- Nie Nathan. Nienawidzisz mnie. - spuszcza wzrok, ale po chwili znów na mnie patrzy - Ale musiałam tu czekać. Musiałam czekać na Ciebie.
- Nie rozumiem.
Char wstaje i podchodzi do stoliczka na drugim końcu sali. Przypomina mi się wypad z kumplami w Gloucester. Poszliśmy do KFC. Słyszę trzaski plastikowego kubeczka od shake'a i zgrzytanie słomki, która próbuje przecisnąć się przez dziurę w wieczku.
Po chwili wraca. Daje mi ten kubeczek i pociąga nosem.
- Masz. Napij się. - mówi
Chwilę patrzę na zawartość, ale Char uspokaja mnie mówiąc, że to tylko woda. Żadnych lekarstw ! Oddycham z ulgą i w jednej nanosekundzie opróżniam kubek, który ląduje na szafce nocnej obok mojego łóżka. Ruch nadal sprawia mi ból, ale nie chcę okazywać słabości przy Charlotte.
- Boli ? - pyta troskliwie
Chyba zauważyła mój niezadowolony wyraz twarzy kiedy chciałem się obrócić.
- Nie. Wszystko w porządku. Mówiłem Ci. - uśmiecham się do niej, lecz ona ciągle jest smutna - A u Ciebie ? Bo żebyś promieniała, to ja nie widzę.
- Nie jest mi do śmiechu. Jesteś tutaj przeze mnie.
Kryje twarz w dłoniach. Po chwili słyszę cichy płacz.
- Char ? Ej ? Nie płacz. - głaszczę ją po włosach
- Taka prawda. - odkrywa zaczerwienione oczy i ciągnie dalej - Ja nie chciałam. Ale myślałam, że jak nie powiem Ci tego teraz, to później ode mnie uciekniesz.
Ja przecież tak zrobiłem... No tak ! Wszystko sobie przypominam ! Mówiła .. echh nie ważne.. Nie chcę tego pamiętać. Pisk opon. Straszny ból.... Suuuuper. Chyba potrąciło mnie auto. Na samą myśl wszystko mnie boli.
- To nie Twoja wina. Sam wyszedłem na ulicę nie patrząc, czy coś jedzie.
- Nie słyszałeś ?
- Miałem słuchawki w uszach i patrzyłem się na swoje tenisówki... a później usłyszałem jak mnie wołasz i nic.. ciemność.
- Przepraszam. - szepcze - Nie chciałam
Wycieram łzę, która spływa po jej policzku. Uśmiecham się do niej, ale ona ucieka od mojego wzroku. Przypominam sobie nasz pocałunek w kuchni. Nasze pierwsze spotkanie. Fajnie czasem być niezdarą.
- To nie Twoja wina. - powtarzam - Chodź tu.
- Nie. Nie ruszaj się. Będzie bolało.
- Chciałbym Cię przytulić. Nawet nie wiem, jak długo już nie miałem w ramionach takiej pięknej dziewczyny.
W końcu nie wytrzymuje i uśmiecha się. Robi mi się od tego ciepło. Lubię jak się uśmiecha.
- Przesuń się. - żartuje i siada na łóżku
- Ciągle trzymasz moją dłoń.
- Przepraszam ..
- Przestań przepraszać. Nie masz za co.
- Mam. Mogłabym przepraszać Cię w nieskończoność...
- Przestań.
- To Ty przestań mi przerywać ! - śmieje się
- To chodź tu koło mnie.
Wtedy puściła moją rękę i pozwoliła mi ją przytulić. Fajnie było znów czuć jej perfum. Nadal nie rozgryzłem jakiego zapachu używa, ale wszystko jedno. Na niej pachnie ładnie. Na samą myśl się uśmiecham. Dopiero teraz spostrzegam, że patrzy na mnie i przesuwa opuszkami palców po moim policzku.
- Ja też Cię kocham. - mówię i całuję ją delikatnie w usta

*Oscar*
- Mamo ! Spokojnie ! Jestem pewny, że niedługo wróci. - jak ja nienawidzę kłótni z moją mamą -,-
- Dzwoń do niej ! Albo jedź po nią !
- Mamo, Charlotte jest dużą dziewczynką i na pewno sobie poradzi.
- Wiesz chociaż gdzie ona przesiaduje całe dnie od .. miesiąca ? - mama ze zdenerwowania siada na kanapie
- Tak. Jest w szpitalu.
- Co ?!
- Ale spokojnie, mamo. Jej kolega miał wypadek i ona się nim opiekuje. - mama oddycha z ulgą - A tak przy okazji, to ja mam dziewczynę.
Korzystam z sytuacji i wymykam się jak najszybciej z domu. W ręce trzymam telefon i wybieram numer Gabrielle
- Kochanie będziesz gotowa za dwie minuty ?
- No .. tak. A o co chodzi ?
- Zabieram Cię do szpitala.
- Ale Ty romantyczny. - jakbym ją widział, właśnie teraz przewraca oczami
- Do Char.
- Noo ! To zmienia postać rzeczy ! Za ile będziesz ?

*Gabrielle*
Kiedy Oscar nic nie odpowiada słyszę dzwonek do drzwi.
Zbiegam na dół i otwieram zanim zrobi to moja mama.
- To jednak jest kiepski pomysł, że mieszkamy tak blisko siebie. - stwierdzam
- Dlaczego ? Mi to odpowiada. Za dużo na paliwo nie wydaję.
- Jakie paliwo ?
Oscar robi dziwne przedstawienie ze stukaniem dłońmi w buty i rusza się ... znaczy tańczy .. chyba. Ja w końcu nie mogę wytrzymać i wybucham śmiechem.
- Jesteś stuknięty !
- Za to mnie kochasz. - podchodzi do mnie i obejmuje mnie w pasie
Odrywam się od niego, gdy czuję wibracje w dłoni. To moja komórka i... sms od Charlotte !
Kiedy go przeczytałam i podałam Oscarowi, jedno było pewne. Musimy natychmiast jechać do szpitala !

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 1O

*Gabrielle*
O nie ! Nie mogę w to uwierzyć ! Natychmiast z Oscarem jedziemy do szpitala !
Pielęgniarka prowadzi nas labiryntem korytarzy, aż nie widzę płaczącej Char. Podbiegam do niej i pytam :
- Char ! Co się stało ?!
Bez słowa wtula się we mnie.
- Siostra ! Wiedziałem, że mogłem Cię odwieźć ! - krzyczy Oscar
- To nie jej wina !
- Może moja ?!
- Przestańcie... - szepcze Charlotte
Najwidoczniej sprawia jej to ból
- Gdzie jest Nathan ?
- Na sali operacyjnej... - wypowiada cicho
- Pomaga przy zabiegu ? - pyta głupio Oscar
- Nie idioto ! On jest operowany ! - wybucham
Twarz Charlotte w jednym momencie zakrywa burza brązowych włosów niczym zasłona, w której się chowa.

*Charlotte*
Jasne światło. Białe ściany. Rytmiczne pikanie jakiegoś urządzenia z prawej strony. Z trudem otwieram oczy. Podnoszę rękę. Jakieś rurki, kabelki i inne bajery. Wszystko mnie boli. Nathan - szepczę.
Chciałabym to być ja ! On nie może przeze mnie cierpieć ! Kocham  go ! Teraz to wiem !
Podchodzi lekarz, a ja podskakuję na niewygodnym krześle.
- Panie doktorze, błagam, niech pan powie, że z nim wszystko w porządku ! - rzucam się na mężczyznę w białym fartuchu, lecz upadam na kolana przed nim .... nie mam siły wstać, a on klęka przede mną trzymając moje ramię
- Przykro mi..
NIE !!! - chcę krzyknąć jak najgłośniej ! Lecz dokańcza zdanie :
- .. Niewiele brakowało, żebyśmy go stracili.
Słyszę z tyłu oddechy ulgi, jednak ja ciągle chcę mieć nadzieję, że on wyjdzie z tego cało !
- A dalej ?! A co dalej ?! Uratowaliście go ! Prawda ?! - krzyczę mimo wyczerpania
- No właśnie ... w tym problem. Pan Sykes jest w śpiączce. Nie wiemy kiedy się obudzi i czy... - urywa na chwilę i patrzy mi w oczy - .. i czy w ogóle się obudzi.
- Nie. - szepczę
On nie będzie przeze mnie cierpiał ! Chcę czuć ten ból co on, ale sto razy większy. Co ja zrobiłam ? Jestem nikim .... to mnie zniszczyło, ale nie pozwolę, żeby zniszczyło Nathana. Muszę do niego iść.
- Gdzie on jest ? - mówię ostatkiem sił
- Na sali pooperacyjnej.
- Niech pan pomoże mi wstać.
Lekarz najpierw podpiera się jedną ręką i już stoi na nogach. Łapie mnie za nadgarstek i w pasie. Muszę się czegoś złapać ! Czuję jak tracę równowagę, ale nie upadam. Muszę mieć siłę, żeby powiedzieć Nathanowi co do niego czuję. Ruszam chwiejnym krokiem do sali wyznaczonej przez lekarza. W końcu stoję przed jej drzwiami. Zaglądam przez okienko. Kompletnie inny człowiek ! Jak on wygląda ?! Wchodzę do środka. On śpi. Siadam na krześle przy łóżku i ściskam jego dłoń. Chwilę patrzę na jego twarz, gładzę ręką jego policzek i wybucham płaczem. Kilka minut później jednak znajduję opanowanie.
- Nathan. - mówię cicho - Nathan to ja. Obudź się. To ja, Charlotte. Błagam. Otwórz oczy. Nathan .... kocham Cię. - ostatnie dwa słowa wypowiadam szeptem
- Przykro mi, ale on się nie obudzi. - podchodzi do mnie Gabbi i przytula z całych sił - Jest w śpiączce.
- Opowiedz mi o tym.
Gabrielle bierze krzesło i siada obok mnie.
- On śpi. Po prostu śpi głębokim snem. Ale słyszy co do niego mówisz. Bardzo chciałby się odezwać, ale nie umie. Zobaczysz. Jestem pewna, że jak wstanie, to odpowie Ci na wszystko. - całuje mnie w czoło i dodaje - Muszę iść. Oscar mnie odwiezie i za chwilę wróci. Bądź grzeczna little angel.
- Nie idź. - mówię, ale już jest za drzwiami
Ściskam mocniej rękę Nathana. Tym razem ja jestem pewna, że nie słyszał mojego kocham.
- Nathan. - wołam go zdecydowanie - Otwórz oczy. Spójrz na mnie. Kocham Cię.
Uśmiecham się do niego, ale urządzenie obok mnie zaczyna wariować. Zdaje mi się, jak Nathan porusza powiekami. Jakby mruga i znów zasypia. Lekarze natychmiast mnie wypraszają. Patrzę przez ogromną szybę jak go defibrylują. Doganiają mnie dreszcze przebiegające po całym moim ciele. Drżę. Moje tęczówki znów są puste. Z transu wyrywa mnie moje odbicie. Zasunęli żaluzje, żebym nie widziała, jak próbują ratować Nathana ....
Nathan. Kocham Cię. Wróć do mnie ....

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 9

*Nathan*
Obejmowałem ją. Czułem zapach jej perfum, które uwielbiam od dwóch dni. Wiedziałem. Kocham ją od momentu, jak pierwszy raz na siebie wpadliśmy.
Obejmowałem ją. Była jak mój prywatny narkotyk. Pragnąłem jej...
Obejmowałem ją. Nagle usłyszałem syreny. Turn on. Włączyłem się z powrotem do życia. Dopiero teraz zobaczyłem, że płakała :
- Ej ? Co się dzieje ? - spytałem od razu
- Uciekajmy !
Krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę. Nie patrzyłem pod nogi. Patrzyłem na bransoletkę, która tańczyła na jej nadgarstku, kiedy podwinął się rękaw jej bluzy.
- Gdzie biegniemy ?
- Przed siebie !
Zatrzymaliśmy się w jakimś małym lesie. Kilka drzew i droga na uboczu. O co chodzi ?
- Wszystko przez Marcusa ! - krzyknęła
Wtedy tylko ją przytuliłem. Usłyszałem jak szlocha. Pozwoliłem sobie oderwać się od niej.
- Wszystko będzie dobrze. - pocałowałem jej czoło
- Nie będzie. Ścigają go...
Płacz znów jej przerwał. Cofnęła się kilka kroków i oparła o drzewo.
- Za co ? - zdziwiłem się
- Za narkotyki. - ledwo co to powiedziała
Stanąłem jak wryty. Narkotyki ?! Że co ?! To dlatego Gabrielle mówiła o nim tyle złych rzeczy !
- Wszystko będzie dobrze. - powtórzyłem
Podszedłem do niej i ponownie pozwoliłem, aby zatopiła się w moich ramionach.

*Charlotte*
O nie ! Powiedziałam mu ! .. nie zna jeszcze całej prawdy.. Ale nie mogę mu tego powiedzieć ! Jak to będzie wyglądało ?! Cześć Nathan ! Mam na imię Charlotte, jestem w Tobie zakochana do szaleństwa, przez co zerwałam z chłopakiem-dilerem, który karmił mnie narkotykami przez ostatnie dwa lata ! Tak, tak. Ćpałam ! Ale moi rodzice o tym nie wiedzą ! Są zbyt idealni. Wiesz jak to wszystko mnie teraz boli ?! Jak trafiłam do szpitala, Marcus musiał okłamać wszystkich, że nie mam rodziny i jedyną osobą jaka mi została jest on sam ! O mało co nie umarłam od narkotyków ! Znowu zaczęłam ćpać i ... poznałam Ciebie ! A teraz chowamy się w lesie przed policją, która goni mojego ... byłego (?!) , a ja chcę tylko Cię znowu pocałować ! Bożeee ... nie chciałabym wiedzieć, co by sobie o mnie pomyślał ...
W pewnym momencie usłyszałam jakby ciche Kocham Cię w tonacji jego głosu. Powoli spojrzałam mu w oczy, na usta, i tak jeszcze kilka razy raz na to, raz na to. Czułam, że zaraz nie wytrzymam. Że rzucę się na niego i zabiję tymi pocałunkami.
 Powoli zbliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Już sekundę później pożerałam jego język.
Koniec ! Z rozmyśleń wyrwał mnie pisk opon i ostre odgłosy syren radiowozów. Chwyciłam Nathana za szyję i pociągnęłam za sobą na ziemię. Los chciał, że wylądował na mnie ! Kiedy te hałasy zdawały się być daleko od nas, przemówił z uśmiechem
- A to co ? Jakieś karate, czy masz potrzeby ?
- Ughh .. jakbyś chciał już koniecznie wiedzieć - wstałam i zaczęłam otrzepywać się z liści - to próbuję uratować Ci życie.
Popatrzyłam na niego z pogardą.
- Dobrze. Rozumiem i dziękuję. Masz tu ... liścia. - znów uśmiech i ściągnął mi z dekoltu mały jesienny listek w kolorze wyblakłej żółci.
- Nie pozwalaj sobie na zbyt wie...
Niestety, a może na szczęście, nie dokończyłam zdania, bo pan Sykes mnie pocałował. Nie cieszyłam się tym długo, ponieważ poczułam wibracje w kieszeni. Odrywając się od niego wyjęłam z niej komórkę i od razu odebrałam.

*Oscar*
- Charlotte Julie Davies ! - krzyknąłem do słuchawki - Gdzie Ty jesteś ?! Ja i Gabrielle się martwimy !
- Przepraszam braciszku. Powinnam była zadzwonić, ale przyjechała policja i ..
- POLICJA ?! Czemu nic nie powiedziałaś ?!
- Idiota... - dodała szeptem
- Co ?! Coś przerywa ! Powtórz !
- No mogłam.
- Musiałaś ! Gdzie jesteś ? Zaraz po Ciebie przyjedziemy.
- Nie trzeba. Nathan mnie odprowadzi.
- Jak chcesz. Dzwoń jeśli coś będzie się działo.
- Dobrze.
Kiedy tylko odłożyłem słuchawkę zaczęła się rozmowa z Gabbi
- I ? - pytała
- Nie wiem gdzie jest. Wiem tylko, że pod dom Marcusa przyjechała policja. Zwiał..
- Skąd wiesz ?
- Zawsze ucieka, oni go gonią, później gubią, a on wraca do porządku dilera.
- EJ ? - ujęła moją twarz w swoje delikatne dłonie - Nie martw się nim. Teraz jesteśmy tylko ja i Ty. - pocałowała czubek mojego nosa
- Kocham Cię. - powiedziałem z uśmiechem
- Ja Ciebie też.

*Charlotte*
Nie mogę uwierzyć ! Znamy się dwa dni, a już trzymamy się za ręce w drodze do mojego domu ! Niesamowite !
- Muszę Ci coś powiedzieć i sądzę, że jest to dobry moment również na przeprosiny. - spojrzał na mnie pytająco - Chcę Ci wyjawić prawdę o mojej przeszłości i trochę teraźniejszości. - spuściłam wzrok - Ja ... ja coś do Ciebie czuję.... i  nie chcę, żebyś uciekł, kiedy powiem Ci co robiłam. - łzy napłynęły mi do oczu, a moje policzki strasznie piekły
- Nie ucieknę. Obiecuję. - to ostatnie słowo wypowiada szeptem i podnosi moją twarz delikatnie łapiąc za podbródek
- Nathan ... ja ... ja brałam narkotyki.
Spojrzałam mu w oczy, a on spuścił ręce i oddalił się ode mnie na krok. Wiedziałam ! Ughh ! Idiotka ze mnie !
- Co ?!
- Marcus ... on .. jest dilerem ... i on ... on mi dawał te narkotyki.
- Co ?! - powtórzył
- Kiedyś .. kiedyś to była moja ucieczka od problemów, jak i moje zajęcie w czasie wolnym.
- Dużo miałaś tych kłopotów ?
- No właśnie niewiele
- A czasu ?
Moje milczenie można było uznać za dwa wybuchowe słowa `Masakrycznie dużo!`
Panie i panowie ! Właśnie beznadzieja Charlotte zmarnowała swoją szansę u chłopaka, bo była narkomanką !
Dobra ! Bez paniki ! Momencik ..
- Muszę sobie wszystko przemyśleć. - Nath zrobił jeszcze kilka kroków do tyłu i w końcu zniknął na tle południowego słońca.
Stałam i patrzyłam jak się oddala. Mój wzrok był pusty. Zdawało mi się, że moje tęczówki nabierają szarego, przezroczystego koloru... w ogóle nie miały koloru ... dopóki nie usłyszałam trzasku i pisku opon.
- Nathan !!!! - zdążyłam jedynie krzyknąć...

sobota, 22 września 2012

Rozdział 8

*Nathan*
Kiedy weszła do tego domu pozostawało mi tylko jedno. Zadzwonić do Oscara, jej brata. Zrobiliśmy to od razu :
- Halo ? - spytał
- Oscar ? Cześć. Tu Gabrielle.
Przyglądałem się rozmowie. Właściwie podsłuchiwałem. Gabbi miała niezdecydowaną minę. Nie wiedziałem czy jest zła, czy smutna, czy wszystko na raz. W końcu zakończyła rozmowę, podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.

*Charlotte*
- Rozumiem. - Marcus był zmartwiony - Jesteś pewna, że tego nie potrzebujesz ? - wskazał na strzykawkę
- Jestem pewna. Wtedy prawie mnie zabiło i nie mogę ryzykować. Nauczyłam się częściowo z tym walczyć.
- To świetnie. - wstał z wymuszonym uśmiechem - Jesteś pewna ? - powtórzył
- Jestem pewna. Znaczy prawie pewna.
- Co znaczy `prawie pewna` ?
- Prawie pewna. Nie wiem co czuję.
- A do mnie ? Co czujesz do mnie ?
- Nie wiem. - tylko na tyle było mnie stać
- Idź już. - spoglądnął przez okno - On ciągle na Ciebie czeka.
- Nathan ? - zerwałam się
- Tak. Ten laluś. I Gabbi.
- Nie jest lalusiem ! - krzyknęłam
Wzięłam torbę i wyszłam trzaskając drzwiami. Miałam na sobie moją ulubioną czarną bluzę.  Kiedy naciągałam ją na ręce, mogłam włożyć kciuk w osobną dziurę i wtedy moje dłonie przypominały łapki kota dzięki aplikacjom.
Kiedy wyszłam, Nathan i Gabrielle podbiegli do mnie i przytulili. Dziwnie się czułam. Przecież nadal kochałam Marcusa.

*Gabrielle*
Kiedy tak staliśmy, usłyszałam Oscara. Podszedł do nas i dołączył do uścisku. Później wyszeptał mi coś na ucho, wziął za rękę i powiedział :
- Zaraz przyjdziemy. No.. ewentualnie wieczorem.
Nie wiem gdzie mnie zabierał. Miałam tylko nadzieję, że Nathan i Char sobie poradzą.

*Nathan*
Gabbi powiedziała, że O. jest w drodze i zaraz tu będzie. Nie mogłem się doczekać. Podobno to jeden z kumpli Marcusa, tego drania. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale G. mówiła na niego dużo złych rzeczy. Wtedy wybiegła Charlotte w swojej kociej bluzie. Podbiegłem do niej razem z Gabrielle i przytuliłem. Cieszyłem się, że znów czuję tą przyjemną bluzę. Jest naprawdę miła w dotyku. Ale bardziej cieszyłem się z Char, że zmądrzała. Trzęsła się, jakby się bała. Ale nie wiem czego. Nagle poczułem czyjś dotyk. To był Oscar. A później on i G. zniknęli.
Nie pozostało mi nic tylko znów zaryzykować. Obejmując Charlotte w pasie patrzyliśmy sobie w oczy, gdy nagle ....

środa, 5 września 2012

Rozdział 7

*Charlotte*
Kiedy ja i Nathan weszliśmy do pokoju, zobaczyliśmy dawniej śpiącą Gabrielle z laptopem i tabliczką czekolady. Gdy tylko nas zobaczyła, zdziwiła się i spytała :
- A to Wy tak szybko wróciliście ? - chwila ciszy - Ej ? Jest coś o czym nie wiem ?
- Tak. - powiedział Nathan
- Nie. - odezwałam się równo z nim
- Więc tak, czy nie ?
- Nie. - wyprzedziłam towarzysza
Usiadłam, a właściwie położyłam się na łóżku obok przyjaciółki, wzięłam jej gorzką czekoladę i zaczęłam jeść. Spojrzałam na Nath'a, który stał w drzwiach :
- Chcesz trochę ? - spytałam
- Nie mówi się z pełną buzią. - uśmiechnął się i kucnął przy mnie
- Nie mówię z pełną buzią !
- Ciszej ! - G. zwróciła nam uwagę
- Przecież jestem .. - nie dokończyłam, bo szanowny pan Sykes znów mnie pocałował
Nawet się cieszyłam, ale to było trochę dziwne..

*Nathan*
Fakt. Pocałowałem ją.. drugi raz, ale to nic takiego. Po prostu musiałem to zrobić. Zawsze kiedy ją całuję, czuję w brzuchu motyle. Wiem, to dziwne, ale tak się właśnie czuję. To przyjemne uczucie. Ogarnia mnie ciepło :
- ..cicho. - dokończyła
- Aha ? Ok ? I Wy mówicie, że nic się nie zmieniło. - odezwała się Gabbi - Jesteście razem, a ja nic o tym nie wiem.- zaczęła logować się na facebook'a Charlotte - Teraz tylko zmienić status związku.
- Ale Gabrielle, my nie jesteśmy razem. - powiedziała Char
- Ale ja nie widzę problemu, żebyśmy byli. - chciałem ją objąć, ale się wzdrygnęła i zeszła z łóżka
- Ja.. - złapała się za głowę - Ja kocham Marcusa.
- Co ?! - krzyknęliśmy równo z G.

*Charlotte*
Ups....

*Gabrielle*
Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała Charlotte. Kocha Marcusa ?! Tego dupka ?! Jak ona może ?! A jeśli ona z nim była .. NO PEWNIE ! Ona z nim była ! On podał jej dawkę ! Nie wierzę ! Ona się zgodziła . A jeśli są razem ?!
Całą noc zadawałam sobie te pytania. W końcu zasnęłam. Kiedy się obudziłam, była 1O.O3. Spojrzałam w bok. Nath leżał na drugiej połowie łóżka. Natomiast Char nigdzie nie było. Postanowiłam obudzić chłopaka i pogadać z nim o tym. Szturchnęłam go lekko, a on nic. Więc szturchnęłam mocniej :
- Co ?! - zerwał się
- Spokojnie. To tylko ja. Nie wiesz gdzie jest Charlotte ?
- Nie ma jej tu ?
- A widzisz, żeby była ?
- No nie.
- No właśnie.
- Nie bądź chamska.
- Nie jestem chamska. Po prostu nie lubię być sztucznie miła. - cyniczny uśmieszek
- Dobra. Czyli oboje nie wiemy gdzie ona jest.
- Chodźmy jej poszukać. Na pewno daleko nie odeszła. Znajdziemy ją.
- A lekcje ?
- No przecież w czwartki nie mamy zajęć. - powiedziałam od niechcenia
- No tak. Zapomniałem.
Wstaliśmy i ubierając buty ruszyliśmy na ogromne schody. Chwilę później byliśmy już przed rezydencją Davies'ów :
- Trzeba się rozdzielić. Tak szybciej ją znajdziemy. - proponowałam
- Ale czemu się tak denerwujesz ? Może do sklepu po bułki poszła ?
- Ona nie chodzi do sklepu po bułki. Od tego mają gosposię.
- No tak. Zapomniałem. - powtórzył to, co parę minut wcześniej
- Nie odbiera telefonu. - zdenerwowałam się jeszcze bardziej
- Dobra, Ty idź w prawo, ja pójdę tędy. - i się rozdzieliliśmy

*Nathan*
Po jakiejś godzinie zobaczyłem Charlotte idącą w stronę jakiegoś małego domu. Zatrzymała się przy uliczce, i gdy chciała ją otworzyć, złapałem ją za rękę :
- Char ! Gdzie idziesz ? - spytałem
- A nie widać ? Puść mnie ! - chciała się wyrwać
- Nie.
- Idę do Marcusa ! Mam prawo !
- Wiem. Nie bronię Ci. Ale czemu uciekłaś ? Martwiliśmy się.
- Jejku ! Martwicie się o mnie ? No co Ty ? A jeśli kiedyś zniknę ? Tak na dobre ? I już mnie nigdy nie zobaczysz ?
- Char, nie mów tak. - miała łzy w oczach koloru czerwonego; płakała już wcześniej - Płakałaś ?
- A nie widać ?
- Dlaczego ?
- Bo mam  Cię dosyć !
- Char, kocham Cię.
- Ale ja kocham Marcusa !
- Ej ! Co się tu dzieje ?! - spytał jakiś koleś, który przechodził obok nas
- Nic. - puściłem rękę Ch. a ona tak po prostu podbiegła do niego - Chyba nic. - dodałem znacznie ciszej
- Marcus ! - wtuliła się w niego; wtedy przybiegła Gabrielle
- Charlotte ! Oszalałaś ?! Co Ty wyprawiasz ?! Odejdź od tego psychopaty !
- A więc to on.
- Kto niby ? - M.
- Ten słynny Marcus. Gabbi wiele o Tobie mówi.
- Pewnie rozpowiada, jaki to ja przystojny. - zaśmiał się irytująco
- Nie. Raczej jakim jesteś dupkiem ! - krzyknęła G.
- Ej ! Uważaj sobie ! Nie pogrywaj ze mną !
- Marcus spokojnie. Nie zapominaj, że to moja przyjaciółka. Chodźmy do środka. Zgłodniałam.
- Spróbuj jej coś podać, to bądź pewny, że pożałujesz ! - G.
- Charlotte ! - krzyknąłem za nią, gdy weszli za uliczkę - Charlotte !
Nic nie odpowiedziała. Ostatni raz tylko na mnie spojrzała i wtulona w tego gościa zniknęła za drzwiami. Nie wiedziałem co robić. Gabbi też była bezbronna. Pozostawał tylko Oscar, dobry kolega Marcusa.

*Charlotte*
Gdy weszliśmy do środka, Marcus poszedł po strzykawkę. Byłam głodna... głodna narkotyków. Zarazem ich spragniona. One zaspokajają wszystkie moje potrzeby. Ale tym razem się zawahałam :
- Marcus ? Dzisiaj sobie odpuszczę. Chciałabym z Tobą porozmawiać.
- Dobrze. Już idę. Rozgość się.
W domu panował chaos. Nie dziwię się. Wczoraj ich lokal przetrząsnęła policja. Usiadłam na jednej z trzech czerwonych, skórzanych kanap i czekałam na chłopaka :
- O czym chciałaś pogadać ? - spytał siadają koło mnie
- Ogólnie. Jak wczoraj ?
- Mamy swoje sposoby na psy. Nic nie znaleźli, jeśli o to Ci chodzi.
- Ahh..
- Ej ? Coś nie tak ?
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Kochanie, mi wszystko możesz powiedzieć.
- Ja.. - spojrzałam mu w oczy - Ja kocham Nathana.
Jego reakcja była natychmiastowa...

środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 6

*Nathan*
Gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju, zobaczyliśmy Charlotte, która zapłakana leżała na ziemi i ściskała poduszkę. Sprawiała wrażenie małej dziewczynki, która chce krzyczeć, krzyczeć jak najgłośniej. Podbiegła do niej Gabrielle i przytuliła. Wtedy Char puściły nerwy i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Zamknąłem drzwi, żeby nikt nie zobaczył w jakim jest stanie. Nie wiedziałem co robić. Tylko patrzyłem na tą całą sytuację. Nagle spojrzała na mnie swoimi szklistymi oczami. Dziwnie się poczułem. Również do niej podszedłem i przytuliłem razem z Gabbi. Char złapała mnie za rękę i ścisnęła mocno. 
Uspokoiła się dopiero dwie godziny później. Ja siedziałem na podłodze, natomiast dziewczyny leżały na łóżku. Chcieliśmy, żeby Ch. odpoczęła, ale ona nie chciała spać. Koniec końców zasnęła G. 
Kiedy ja przysypiałem oparty o łóżko, Charlotte wstała, wytarła czerwone oczy i otwarła drzwi :
- Char ? Gdzie idziesz ? - spytałem szeptem, bo było już późno
- Muszę napić się wody. - pociągnęła nosem
- Pójdę z Tobą. - wstałem z podłogi - Poczekaj.

*Charlotte*
Razem, cichutko zeszliśmy na dół, do kuchni. Nathan usiadł przy blacie na wysokim krzesełku, a ja nalałam sobie wody jabłkowej. Gdy miałam już szklankę do połowy pustą, odezwałam się :
- Przepraszam.
- Za co ?
- Za to, że zachowuję się jak dziecko.
- Nic się nie stało. - wstał, podszedł do mnie i przytulił mocno
Poczułam ciepło. Takie jakieś fajne ciepło. Nigdy się tak nie czułam. No .. może wtedy, gdy pierwszy raz na niego wpadłam. Ughh .. zakochałam się ?! Było ustalone ! Żadnych chłopaków, bo kurde no tylko serca łamią ! Ale czuję, że on jest inny. Po prostu :
- A o co właściwie chodzi ? Jakaś kłótnia była ? Gabbi nic mi nie chciała powiedzieć.
Wtedy zrozumiałam, że nie powiedziała mu o narkotykach :
- A coś mnie napadło. - odpowiedziałam bez zastanowienia
- Jasne, jasne. Mów prawdę. Będąc w związku nie możemy się okłamywać. - uśmiechnął się
- Co ?
Nic więcej nie powiedziałam... pocałował mnie. Czułam to ciepło, jak wtedy kiedy mnie przytulił. Prawie wypadła mi szklanka z wrażenia. Usłyszeliśmy, że ktoś schodzi po schodach :
- Panienko Charlotte. - szeptała gosposia
Momentalnie się od siebie oderwaliśmy. Zakryłam usta rękawem od bluzy i wpatrzyłam się w moje puchate, niebieskie skarpetki. Oczywiście się uśmiechałam. Ale nie chciałam, żeby on to widział. Zawsze zgrywam niedostępną. Nie mogę zrobić wyjątku. 
W kuchni pojawiła się gosposia i powiedziała tylko :
- Charlotte tu jesteś. Szukałam Cię. Czemu nie ma Cię w pokoju, a w Twoim łóżku śpi Gabrielle ? - spojrzała na stojącego 3 metry ode mnie Nathana i zamilkła - To ja nie przeszkadzam. Ale panienka musi się wyspać.
- Spokojnie Sarah. Obiecuję, że już się kładę. Chciałam tylko się napić wody. - odpowiedziałam
- Dobrze. - jeszcze raz na nas spojrzała i ze zdziwionym wyrazem twarzy wróciła do siebie. 
Zaczekaliśmy aż odeszła i w śmiech. Odstawiłam szklankę do zlewu i poszłam na schody. Nathan, który szedł za mną, chwycił moją rękę. Odwróciłam się i spytał :
- Zawsze widzisz szklankę do połowy pustą ?
- Co ? Skąd Ty ? - zdziwiłam się
- Realistka.
- Raczej optymistka.
- Raczej pesymistka.
Uśmiech i pobiegł do mojego pokoju zostawiając mnie na schodach. Na moje szczęście wrócił po chwili z pytaniem, czy idę. No więc no tak. I chwyciłam jego dłoń, po czym wróciliśmy do mojej sypialni. Kiedy weszliśmy, było troszkę niezręcznie... ale nawet zabawnie...

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 5

*Nathan*
Charlotte powiedziała, że idzie świętować z Gabrielle, więc odprowadziłem ją tylko do połowy drogi. Dalej poszła sama. Ja postanowiłem przejść się parkiem. Po godzinie zobaczyłem Gabbi z jakąś rudą dziewczyną. Nie znałem jej, ale mimo wszystko wydała mi się znajoma. Obie piły Starbucks Coffee. Podszedłem bliżej. Gdy byłem parę metrów od nich, przebiłem się przez ich śmiechy mówiąc :
- Cześć. Myślałem, że jesteś z Charlotte.
- Zmiana planów. - uśmiechnęła się - Poznaj Anne. Anne, to jest Nathan. Nathan, to Anne. - wymieniła i podaliśmy sobie ręce
- Nie poznałam Cię wcześniej ? - odezwała się ruda
- Nie sądzę.
- Chodzimy razem do szkoły. Pewnie się widzieliście. - wtrąciła Gabrielle
Anne jeszcze chwile się we mnie wpatrywała, by już moment później zapytać :
- Jesteś chłopakiem Charlotte ?
- Nie. Znamy się od dzisiaj rana. Chyba, że o czymś nie wiem.
- Więc jesteś wolny ?
- Tak, ale nie interesuje mnie żadna dziewczyna.
- Poza Charlotte ? - przerwała mi Gabbi
- Mniej więcej.
- Mniej czy więcej ?
- Tak. Zakochałem się w Char. Ale nie mów jej nic. Chciałbym to załatwić po swojemu.
- Chcesz jej numer ?
- Z przyjemnością.
Podczas gdy Gabrielle spisywała ze mną numer Charlotte, Anne dziwnie na mnie patrzyła. Jakby czegoś chciała. Jakby obmyślała jakiś plan. Tylko jaki ?

*Gabrielle*
Kiedy dałam Nathanowi numer, powiedziałam, że musimy już iść. Nie wiem co dzieje się z Charlotte, ale postanowiłam tego nie okazywać. Prawda taka, że żałuję, że Anne do mnie zadzwoniła. To miał być nasz wieczór. Mój i Char. Jak co tydzień. Jak w każdą środę. Chyba nie potrzebnie chciałam zerwać tą przyjaźń. Kocham Ch. jak własną siostrę ! Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami ! Nie mogę tego stracić z dnia na dzień !
Odwróciłam się i krzyknęłam za oddalającym się N. :
- Nathan ! Poczekaj ! - nie zważając na Anne podbiegłam do niego - Idę z Tobą. Trzeba jej poszukać. Ona mogła wpakować się w tarapaty.
- Jej mama ma urodziny. Pewnie siedzi z nią, z jej bratem, tatą i świętują.
- Nie. Jej mama ma urodziny za kilka dni. Dziś tylko jechali po prezent. Martwię się. Char nie odbiera telefonu. Dzwoniłam tysiące razy.
- Ty do niej dzwoniłaś ? Myślałem, że się pokłóciłyście.
- Tego Ci nie mówiłam. - zrobiłam minę typu `skąd to wiesz?`
- Domyśliłem się. Umiem czytać z oczu. Twoje wyraźnie mówiły, że za nią tęsknisz, trochę żałujesz.
- Ale .. skąd Ty to wszystko wiesz ?
- Zaufaj mi. - uśmiechnął się - Wracasz do niecierpliwej Anne, czy idziesz z przystojnym Nathan'em na poszukiwanie nieznośnej Charlotte, nieprzewidywalna Gabrielle ?
Nic nie odpowiedziałam tylko pomachałam A. na do widzenia. Nie była zachwycona. Ale w tej chwili liczyło się dla mnie tylko odnalezienie mojej przyjaciółki.

*Charlotte*
- Co się stało ? Dlaczego jesteś taki zdyszany ? - spytałam
- Psy.
Marcus zaczął przewalać szafki spoglądając na zegarek. Nie byłam wtajemniczona, więc obserwowałam zamieszanie panujące w lokalu. Coś sprzątali, coś chowali, coś przenosili. I ani słowa wytłumaczenia. W końcu nie mogłam i krzyknęłam :
- Dość ! Powie mi ktoś co się tu dzieje ?! - ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi
- Scott zaopiekuj się nią. Wyjdźcie tylnym wejściem. Zabierz ją w bezpieczne miejsce. - powiedział Marcus
- Co ?! Nie ! Ja chcę tu zostać z Tobą ! Nie rób mi tego ! Co się tutaj właściwie dzieje ?!
- Nie denerwuj się. Wytłumaczę Ci w swoim czasie. - pocałował moje czoło i wyszedł z pokoju
W tym czasie .. Scott wziął mnie za rękę i wyprowadził, tak jak mówił Marcus, tylnym wyjściem. Tam wpakował mnie do zielonego Audi i kazał zapiąć pasy. Jechaliśmy szybko, ale gdy się odwróciłam, zobaczyłam jak policja na sygnale wchodzi do mieszkania, w którym znajdowaliśmy się parę sekund temu. Coś się podejrzanego tu dzieje, a ja nie wiem co. Scott odwiózł mnie do domu. Sam gdzieś zniknął.
Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju, nie mówiąc nikomu nawet `dzień dobry`, włączyłam laptopa.
Nikogo dostępnego na czacie, Facebooku. Żadnych znajomych na Twitterze. Ale sprawdziłam tylko jedną zakładkę :
- @NathanTheWanted Cię obserwuje. Kto to jest ? - powiedziałam do siebie
Weszłam w jego profil. Okazało się, że to ten Nathan, którego poznałam rano. Ucieszyłam się. Nie znał mojego nicka, a jednak znalazł mnie spośród tak wielu Charlotte w Londynie. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że to będzie coś więcej niż tylko znajomość z kolegą z klasy.
Spojrzałam na telefon. Przeraziłam się ! 68 nieodebranych połączeń od.. Gabrielle ?! I jakieś 27 od nieznanego numeru. Zadzwoniłam do G. Gdy odebrała, strasznie na mnie nakrzyczała :
- Charlotte ?! Jak mogłaś nie odbierać telefonów ?! Strasznie się martwiłam ! Jest ze mną Nathan ! Chcesz mu coś powiedzieć, czy najpierw mi to całe zamieszanie wytłumaczysz ?! Co ?!
- Jestem naćpana. - powiedziałam szeptem, ze złami w oczach
- Zaraz będę. - Gabbi złagodniała
Jej słowa `zaraz będę` sprawiły, że przypomniało mi się, jak po raz pierwszy zaczęłam brać. Zawsze tak mówiła. Zawsze przy mnie była. Nigdy nie wydała mojej tajemnicy.

*Gabrielle*
Kiedy powiedziała mi, że jest naćpana, nie widziałam innego wyjścia jak przyjechać do niej. Wiedziałam, że jest w domu. Słyszałam szum jej laptopa. Zawsze przy niej byłam, ale nie wiedziałam, że znowu zaczęła ćpać ! Postanowiłam nie mówić nic Nathan'owi, który zadawał bardzo dużo pytań. Wzięliśmy taksówkę i jak najszybciej przyjechaliśmy pod rezydencję Davies'ów. Wysiadłam z transportu i pobiegłam do drzwi. Nie minęło dużo czasu, aż otworzyła nam gosposia. Przywitałam się ze wszystkimi i pobiegłam do pokoju przyjaciółki. Kiedy weszłam do ogromnej sypialni, zobaczyłam Charlotte leżącą na ziemi...

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 4

Pocałował mnie. Dobra, pocałunek jak pocałunek, ale nie wiedziałam, że będzie aż tak bolało. Oderwałam się od niego i spojrzałam na moją rękę. `Wiedziałam` - przewinęło mi się przez umysł :
- Coś Ty zrobił ?! Mówiłam, że jeszcze nie wiem, czy tego chcę ! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać
- Przepraszam, ale widzę, że już Ci lepiej. - znów mnie pocałował, a ja .. nie protestowałam
- Coś sugerujesz ?
- Uważam, że powinniśmy być razem.
- Dlaczego ?
- Bo pasujemy do siebie.
- Udowodnij.
- Kocham Cię całym sercem.
- Nie kocha się sercem.. Tak się tylko mówi. - wtuliłam się w niego - Kocha się umysłem, ale nie sercem.
- To dlatego serce boli mnie za każdym razem, gdy Cię nie widzę ?
- Pewnie tak. A nie widziałeś mnie długo. Bardzo długo.
- Kocham Cię. - popatrzył mi głęboko w oczy
- Ja.. - nie dokończyłam
- Marcus ! - krzyknął jakiś koleś
- Poczekaj tutaj, dobrze ? - wypuścił mnie z objęć i pobiegł za kumplem
Chwile jeszcze stałam o własnych siłach. Później śmiejąc się opadłam na ziemię. Straciłam przytomność. Słyszałam tylko jeszcze jakieś krzyki.

Obudziłam się ... sama nie wiem gdzie, ale przypominało mi to coś. Byłam w jakimś znajomym, zielonym pokoju. Naprzeciw łóżka biurko, w rogu szafa, a obok drzwi. Gdzieś w kącie szafka i mały telewizor. Kiedyś już tutaj byłam. Wtem otwarły się drzwi i ujrzałam.. mojego chłopaka ? :
- Masz Ślicznotko. - wręczył mi kubek z .. czymś
- Co to ?
- To Ci pomoże. Główka nie boli ?
- Trochę. Czuję się jak na kacu. - wzięłam łyka i ledwo połknęłam - Co to za świństwo ?! - oddałam mu kubek, a raczej wcisnęłam w ręce
- Sam nie wiem. Chłopacy to brali za pierwszym razem jak... - przerwałam mu
- Jak zaczęli ćpać ?
- Tak. Ale Ty jesteś dzielna. I odważna przy okazji.
- Coś sugerujesz ?
- Nieee.. ja tylko mówię, że jesteś wytrzymała, jak na takie mocne dawki. - pocałował mnie, lecz nie odwzajemniłam, co go sprowokowało - Ej ? Co jest ?
- Nic. Myślę.
- Nad czym ?
- Och ! Zadajesz za dużo pytań ! - wybuchnęłam i chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie i upadłam na Marcusa
- Hej ! Hej ! Spokojnie ! Odpoczywaj ! Nie możesz porywać się z motyką na słońce.
- Czemu zawsze kojarzy mi się z tym duży kamień ?
- Marcus ? Ktoś do Ciebie. - znowu ten koleś
- Gdzie idziesz ? - spytałam
- Zaraz wrócę. Obiecuję. - i wyszedł zamykając drzwi
Ja mimo zawrotów głowy chciałam dowiedzieć się gdzie on idzie. Nie wiem czemu, ale po prostu musiałam to wiedzieć.
Kiedy bezszelestnie otworzyłam drzwi i stanęłam tak, by mnie nie widzieli, spostrzegłam, że Marcus gada z jakąś laską, która ewidentnie chciała się wprosić. Wieszała mu się na szyi, błagała, aż w końcu nie wytrzymał i krzyknął :
- Anne nie ! Już Ci mówiłem ! Mam dziewczynę, a Ty mi tylko życie utrudniasz ! Odejdź stąd, ok ?
Widać było, że się wkurzyła. Zanim wyszła rzuciła mi pogardliwe spojrzenie. Szybko zamknęłam drzwi i wróciłam na łóżko. Po jakimś czasie znów przyszedł Marcus :
- Sorry, laska nie chciała się odczepić. - powiedział poprawiając grzywkę
- Jaka ?
- Ma na imię Anne i .. to moja była.
- Aha. - spuściłam wzrok
- Ale nie będzie nam przeszkadzać.
Delikatnie podniósł moją głowę za podbródek i pocałował. Lubiłam jak był wrażliwy.
Pocałunek trwał dłuższą chwilę aż do pokoju nie wleciał zdyszany i przestraszony kumpel Marcusa.
____________________________________________________________________
O jaa !
Mamy 4 ^^
Podoba Wam się ?
Teraz nie będę tak często pisała, bo szkoła etc., ale się postaram chociaż raz w tygodniu napisać dłuższy rozdział.
Koocham Was ; *
I planuję dodać Marcusa i Anne do bohaterów .
Chyba, że sami chcecie stworzyć ich w wyobraźni ? ; ]
Czekam na Wasze propozycje.
Jaki mógłby być Marcus ?
Jaka mogłaby być Anne ?

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 3

Kiedy po dwóch godzinach filmu spędzonego we wspaniałym towarzystwie, prawie popłakałam się ze śmiechu, przypomniało mi się, że nie powiedziałam mamie, gdzie idę. Na razie nie dzwoniła, więc było ok. Zerwałam się z jego wygodnego łóżka trącając lekko laptopa :
- Nathan, sorry, ale muszę już iść. - powiedziałam ubierając bluzę
- Ja Cię odprowadzę. Zaczekaj. - zrobił to samo
Kiedy już na dole ubraliśmy buty i wyszliśmy z jego domu, zadzwonił do mnie telefon. To była mama :
- Halo ? - spytałam i zaczęła się rozmowa
- Charlotte ? Gdzie Ty jesteś ? Ciągle się szwędasz po tej galerii ? Nigdzie nie idź. Wezwę po Ciebie transport.
- Mamo nie trzeba. Jestem z kolegą. On odprowadzi mnie do domu.
- Z kolegą ?! Jakim cudem ?!
- Spotkałam go w galerii. Tylko się nie denerwuj.
- Ktoś na Ciebie w domu czeka.
- Kto taki ?
- Gabrielle mówiła, że miałyście się dzisiaj spotkać i świętować.
- Racja. - walnęłam się w czoło - Wygrała stypendium w szkole baletowej. Miałyśmy iść to uczcić.
- No to wracaj do domu. Może jeszcze zdążycie gdzieś iść.
Kiedy mama się rozłączyła, ja pożegnałam się z Nath'em. Postanowiłam, że sama dotrę tam szybciej.  Gdy byłam w połowie drogi, zobaczyłam Gabbi. Podbiegłam do niej i zaczęłam rozmowę :
- Hej ! Myślałam, że zaczekasz na mnie w domu.
- Czekać na Ciebie ?! Po co ?! - krzyczała - Widać jak się cieszysz z mojego sukcesu !
- Cieszę się, ale nie rozumiem, czemu jesteś zła ?
- Czemu ?! To bardzo proste ! Wolałaś iść z tym chłopakiem na jakąś durną kawę, niż z najlepszą przyjaciółką świętować stypendium !
- Gabbi to nie tak !
- Nie mów mi jak jest, bo sama dobrze wiem ! On jest ważniejszy ode mnie ! Teraz widzę, jak będzie dalej ! Nic tylko kłótnie o niego ! Może lepiej zakończmy tą przyjaźń !
- Przez jednego chłopaka ?! To nie ma sensu !
- Masz rację ! Nie ma sensu to, że jesteśmy przyjaciółkami... byłyśmy. - i odeszła
Stałam jak wryta na środku chodnika. Nagle przypomniało mi się, co mówił mój.. kumpel. Nie wiem, czy to kumpel, ale dostawia się do mnie. Cóż.. ostrzegali mnie przed nim, ale nie słuchałam.
Patrzyłam jak Gabbi się oddala. Nie wiedziałam o co jej chodziło. Rozwiązać przyjaźń ?!
W końcu zdecydowałam. Po drodze zadzwoniłam do mamy i .. do niego. Mamie powiedziałam, że wrócę później, a jego poinformowałam, że chciałabym się spotkać. Zaproponował spotkanie w `starej kamienicy`. To opuszczony budynek. Tam zawsze przychodził z kumplami i ... On..  był dilerem.
Kiedy już go spotkałam :
- Witaj piękna. - odezwał się i mnie przytulił
- Cześć.. Marcus.
- Czemu masz taką smutną minkę ?
- Pokłóciłam się z Gabrielle.
- Jakie to przykre. Jeśli chcesz, mogę Cię pocieszyć.
- Pokaż co tam masz. - powiedziałam niechętnie
Nie, nie chodziło o takie `pocieszenie`.
Wziął mnie na piętro `starej kamienicy`. Tam przywitałam się z trzema innymi chłopakami, jednak Marcus chybko ich wyprosił :
- Co Cię do tego skłoniło ? Myślałem, że z tym skończyłaś. - przemówił na osobności
- Kłótnia z Gabbi. Już Ci mówiłam. I .. ja też myślałam, że to koniec.
- A więc chcesz czegoś mocnego ? - spytał sięgając po strzykawkę
- Nie wiem, czy w ogóle tego chcę. Ostatnim razem prawie wylądowałam pod ziemią.
- Nie bój się. Tym razem będzie inaczej.
Wtedy złapał mnie mocno za rękę, podwinął rękaw bluzy i przyciągnął do siebie. Chwile patrzył mi w oczy, po czym namiętnie mnie pocałował. Nie mogłam się wyrwać. Po paru sekundach poczułam ogromny ból...

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 2

Pod koniec lekcji podchodzę do szafki i zostawiam niepotrzebne książki, zeszyty. Kiedy chcę wychodzić ze szkoły, wlepiam gały w mały wyświetlacz telefonu i znów na kogoś wpadam. Tym razem na szczęście nic nie wylądowało na ziemi. Patrzę na sprawcę wypadku. Okazuje się, że to Pan Czarujące Spojrzenie. Uśmiecham się i zaczynam rozmowę :
- Jeszcze raz na siebie wpadniemy i zapraszasz mnie na kawę.
- Na kawę ? Oszczędźmy sobie przesądów. Od razu chodźmy do mnie. - śmieje się
- Nie mogę. Moi rodzice są przewrażliwieni na tym punkcie. Jeśli idę do chłopaka, to musi on kolegować się z moim bratem, który również musi nam towarzyszyć.
- Czyli nigdzie nie idziemy, bo masz dziwnych rodziców i głupiego braciszka, tak ?
- Wow. - robię zdziwioną minę - Nie dość, że przystojny, to jeszcze mądry.
- A widzisz ? Nie jestem jak inni chłopacy. Nie spotykam się z dziewczynami tylko dlatego, że chcę je przelecieć.
- Ok.. ? - ciągle jestem zdziwiona
- Czyli jeszcze raz i kawa ?
- Oszczędźmy sobie przesądów. - uśmiecham się i wolnym krokiem ruszam w stronę domu machając na pożegnanie - Jeszcze raz i zapraszasz mnie do siebie !

*Nathan*
Ale ze mnie farciarz. Nie dość, że to mój pierwszy dzień w nowej szkole, to jeszcze poznałem taką ślicznotkę. Wiem, że to trochę za wcześnie by tak sądzić, ale chyba się zakochałem. Miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wierzyłem w to, ale teraz ? Teraz to nie ma znaczenia. Jeśli jakimś cudem spotkam ją dzisiaj jeszcze raz, zaproszę ją do siebie. Kto wie co może się zdarzyć. Strasznie chcę tego spotkania. Na jednej z przerw mówiła mi, że jedzie dzisiaj z bratem do galerii handlowej kupić prezent swojej mamie. Może też tam pojadę..
Nie zastanawiając się długo idę do swojego kumpla. Kiedy przekraczam próg jego domu, krzyczę :
- Siema Seev ! To ja Nath.
- O cześć. - mówi wychodząc z kuchni - Co jest ?
- A nic.
- No mów.
- Jesteś starszy.
- Tak.
- Masz powodzenie u dziewczyn.
- Tak.
- Masz doświadczenie w miłości.
- Tak.
- Przestaniesz mi przerywać ?
- Tak.
- Boże, co za człowiek. - szepczę pod nosem - Dobra. W każdym bądź razie potrzebuje rady.
- Jakiej ? Powiesz mi wreszcie o co chodzi ?
- Dzisiaj był mój pierwszy dzień w nowej szkole... i spotkałem dziewczynę. Jest śliczna, miła etc. Ja się chyba zakochałem.
- Ale Ty nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia.
- No chyba uwierzyłem.
- No proszę. Zakochałeś się. To chyba coś poważnego.
- Czemu tak sądzisz ?
- Bo nie przychodziłbyś do mnie po radę dwie sekundy po tym, jak ją zobaczysz.
- Nie dwie sekundy. - wykłócam się, po czym siadam na sofie
- A ile ?
- 6 godzin. Na lekcjach na nią patrzyłem. Wiesz jaka jest słodka jak próbuje się skoncentrować ?
- Taaak. Wyobrażam sobie.
- Dobra. Ja lecę. - wstaję z kanapy
- Czegoś mi nie powiedziałeś.
- A no tak. Jeszcze raz na siebie wpadniemy i zapraszam ją do siebie.
- A nie na kawę ?
- Oszczędźmy sobie przesądów. - śmieję się i wychodzę z domu kumpla

Idę dłuższą chwilkę zanim dostanę się do parku przed galerią. Tam widzę Charlotte. Idzie z bratem i trzyma w ręce jakąś torbę. Od razu przypominam sobie, że kupowali razem prezent dla mamy. Bez namysłu wyciągam z kieszeni telefon i ruszam w ich stronę. Zapatrzony w komórkę myślę `Zrobię to po swojemu`. Gdy słyszę jej śmiech podnoszę głowę, a ona staje automatycznie na środku chodnika.

*Charlotte*
Idę parkiem z Oscarem. Zakupy udane. Miejmy nadzieję, że mamie spodoba się srebrna szkatułka na biżuterię. Co jak co, ale z bratem można się pośmiać. Opowiada jakiś kawał. Nie mogę przestać się śmiać. Wtedy widzę Nathan`a. Dziwię się, bo myślałam, że już na niego dzisiaj nie wpadnę, a tu proszę ! Niespodzianka ! Po chwili milczenia przemawia Oscar :
- Char ? Wszystko ok ? Kim jest ten koleś ?
- No tak. - odzywa się Nath - My się jeszcze nie znamy. Jestem Nathan. Nowy kolega Charlotte.
- Tak, dokładnie. - przytakuję
- Ok ? To ja już pójdę ?
Podaję bratu torbę z prezentem, a ten odchodzi w kierunku domu co jakiś czas się odwracając.
- Czyli do mnie ? - pyta cicho Nathan
- Skoro nalegasz. Ale nikomu ani słowa. - kładę palec na jego ustach - Shh..
- Nikomu ani słowa. - powtarza po mnie
Po drodze dużo rozmawialiśmy. W końcu jesteśmy pod jego domem. Dom jak dom. Duży, piękny, nowoczesny. Wyglądem przypomina mój. Przecież mieszkamy w bogatym mieście, jak i z bogatych rodzin pochodzimy. Gdy w końcu byliśmy w jego pokoju, Nathan przyniósł nam herbatę i obejrzeliśmy w spokoju jakiś film.. do czasu ...

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 1

Budzi mnie dźwięk mojego imienia dochodzącego z kuchni :
- Charlotte ! - woła coraz głośniej
- Idę mamo !
- Pospiesz się ! Śniadanie stygnie !
- No przecież powiedziałam, że idę.
Cudem gramolę się z łóżka i pędzę na dół. Nie, nie schodzę po schodach. Kilka dni temu odkryłam lepszy sposób. Nasza poręcz idealnie nadaje się na fascynujące wejścia. Dziś wpadam do jadalni jak szalona. Wyglądało to trochę jakbym udawała smoka. Z rozczochraną grzywką i językiem na wierzchu wpatruję się w jedzenie. W końcu siadam przy ogromnym stole. Mówię `Dzień dobry` i zaczynamy jeść. Tato czyta gazetę, mama popija sok pomarańczowy świeżo wyciśnięty, a mój brat Oscar ? Cóż on jest mało inteligentny, żeby rozplanować drzemkę. Położył się spać około 2 w nocy i chciał wstać na ósmą do szkoły ? Mówiłam. Mało inteligentny. Śpi w talerzu.
Szybko jem naleśniki i bez słowa idę do swojego pokoju. Wchodzę do garderoby i szykuję sobie strój na dzisiaj :
- Ok. Czarne rurki, biała bluzka z krótkim rękawem, czerwone skejty. Chyba wszystko. - mówię do siebie
W końcu jestem gotowa do szkoły. Ubieram się, czeszę, biorę torbę, zakładam buty i kieruję się do drzwi. Wtem spostrzegam mojego brata i Gabrielle. Rozmawiają wsiadając do autokaru, który zawozi nas do szkoły. Oscar siada jak zwykle na tyłach, a ja i moja przyjaciółka z przodu.
Kiedy dojeżdżamy pod budynek, wciąż gadamy o chłopakach. Tym razem o tych z kolonii, którzy są całkiem spoko. Nie ukrywam, że jeden wpadł mi w oko.
Podchodzę pod salę od francuskiego i witam się z klasą. Koniec końców przychodzi nauczycielka i otwiera drzwi, abyśmy mogli wejść do środka. Ja i Gabbi zajmujemy miejsca i rozpoczyna się lekcja. Oczywiście kontynuujemy naszą konwersację, ponieważ jako że na francuskim nigdy nie uważamy, uznałyśmy, że po co robić wyjątek ? Niestety pani nas przyłapała akurat, jak gadałyśmy o SiteModels :
- A ja będę Site Model. Zobaczysz. - mówię
- Vraiment ? - pyta nauczycielka prawiąca wykład po francusku
A co mam być gorsza ? Jako, że kiedyś znałam perfekcyjnie francuski, zaczynam z nią rozmawiać w tym właśnie języku. Pyta czemu nie uważałyśmy na lekcji, a ja znacząco odpowiadam, że zajęcia są nudne. Na moje szczęście nie wpisuje upomnienia do dziennika, ale bierze mnie i Gabrielle do tablicy. Każe coś pisać, etc. Prawda taka, że nie radzimy sobie zbyt dobrze, więc koledzy z klasy zaczynają nam pomagać. I jakoś idzie. Kiedy nauczycielka nie patrzy, dostajemy wskazówki od znajomych. Gdy mma sprawdzać wyniki naszego `wysiłku`, dzwoni dzwonek. Uratowane !
Na korytarzu spotykam Oscara. Podchodzę do niego, a on uradowany krzyczy :
- Dostałem 5 z matmy !
- Znowu ? - pytam z niedowierzaniem
- No tak ! Znowu ! Fajnie, nie ?
- Nie.
- Oj siostra nie łam się. Na pewno zarobisz dzisiaj jakąś fajną ocenkę. - czochra moją grzywkę i odchodzi
Ja odwracając się za nim i poprawiając grzywkę, ruszam moim wolnym kokiem przed siebie. Nie zauważam jednak jakiegoś kolesia, który na mnie wlatuje. Upuszcza książki, a ja torbę. Myślę `Kurde ! Znowu jakiś pajac na mnie wleciał! `, jednak kiedy go widzę zmieniam zdanie. Jest przystojny, słodki. Ideał ! Po dłuższej chwili patrzenia się w Boskiego odzywam się :
- Przepraszam. Nie zauważyłam Cię. - schylam się po książki
- Spoko. Zdarza się. - i uśmiech
- Skoro już tak na siebie wpadliśmy, to może powiesz mi, jak masz na imię ?
- Pan Czarujące Spojrzenie. - wyciąga rękę
- Charlotte. - śmieję się
Kiedy już uścisnęliśmy sobie dłonie, dowiedziałam się, że ma na imię Nathan i jest nowy. Mam szczęście. Będę chodzić z tym przystojniakiem do klasy.
Resztę lekcji tylko się do siebie uśmiechaliśmy. Nie chcę nic mówić, ale.. chyba się zakochałam..


______________________________________________

I co ?
Jak podoba się pierwszy ?
Wiem.
Totalnie nie pasuje do tytułu opowiadania, ale zobaczycie !
Akcja jeszcze się rozwinie .
Zapraszam do czytania ; D

wtorek, 7 sierpnia 2012

Heej !

Witam Was wszystkich !
Postanowiłam, że zacznę pisać nowe opowiadanie..
Pomysł przyszedł .. nawet nie wiem skąd ; D
Tytuł mówi samo za siebie ..
Po pierwsze The Wanted .
Po drugie Londyn .
Po trzecie Narkotyki .
Jak myślicie ?
Kto zacznie ćpać pierwszy ?
Z kim będą główne bohaterki ?
Czy wciągną The Wanted w problemy ?
Zapraszam do czytania ; D


PS - moje pozostałe blogi z opowiadaniami o The Wanted :
1' My TheWANTED Story
2' Only TheWANTED


Zapraszam do czytania, na moje pozostałe blogi i oczywiście do zapoznania się z bohaterami.
Jak myślicie ?
Jak TheWANTED zostaną wciągnięci w przygodę z prochami ?
I najważniejsze... czy wszyscy będą ćpać ?
Dowiecie się tego czytając tą książkę ; D

Wasza Nikki.. ; *